Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Niewe z miasteczka Wiktorów. Mam przejechane 21566.55 kilometrów w tym 10127.52 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.54 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Niewe.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2010

Dystans całkowity:515.20 km (w terenie 260.00 km; 50.47%)
Czas w ruchu:26:25
Średnia prędkość:19.50 km/h
Maksymalna prędkość:61.00 km/h
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:73.60 km i 3h 46m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
160.00 km 80.00 km teren
07:27 h 21.48 km/h:
Maks. pr.:59.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Prawie DyMnO

Sobota, 29 maja 2010 · dodano: 31.05.2010 | Komentarze 4

Pierwotny plan był taki, że jedziemy na DymNo. Umówiliśmy się rano na Żeraniu. Goro, Szwagier i ja. Przybyłem punktualnie i nawet przed Szwagrem. Pojechaliśmy w stronę Nieporętu trasą nad kanałkiem. To jedna z moich ulubionych dróg na Mazowszu, a w tym roku jakoś jeszcze nie było okazji, więc radość tym większa.
Kanał Żerański © Niewe

Po drodze wyszło na jaw, że woli walki to w nas nie ma, ale za to jest wola zwiedzania, totalnego lajtu i browarków. Mimo to zajechaliśmy na start zobaczyć chociaż jak wygląda mapa. Wyglądała tak, że jeśli jeszcze do tej chwili mieliśmy jeszcze jakieś wątpliwości to zostały właśnie rozwiane. A więc lajcik…
W wyniku merytorycznej dyskusji ustaliliśmy, że jedziemy nad Wkrę. Najpierw lasem do Zegrza, potem wałem do Dębe i przeprawa na drugą stronę rzeki. Skrótem przez jakiś stary ośrodek, przez Orzechowo na drugą stronę szosy. W tych okolicach już kiedyś byliśmy, więc nawet się nie pogubiliśmy, mimo że GPS leżał w plecaku. Dalej lasem na zachód w stronę Wkry.
Highway w lesie pokonujemy w atmosferze przyjaźni i tolerancji :) © Niewe

Niestety speluna, w której planowaliśmy się zatankować otwierana jest jak za starych, dobrych czasów dopiero o 13:00.
Chłopaki dobijają się do knajpy © Niewe

Musimy więc zadowolić się butelkowanym z pobliskiego sklepu.
Dalej jedziemy wzdłuż rzeki do Pomiechówka. Jak zwykle potwierdziło się, że nawigacja wzdłuż rzeki to banał.
Goro strapiony © Niewe

W Pomiechówku droga nam się skończyła
Zalana droga w Pomiechówku © Niewe

Browar płynie szerokim strumieniem © Niewe

Z Pomiechówka przez Nowy Dwór wałami kierujemy się na Tarchomin, gdzie ma się zebrać trochę rodziny i planowana jest szeroko rozumiana konsumpcja, regeneracja i rekreacja. Po drodze ma miejsce dosyć nieprzyjemna sytuacja. Przy jakiś 30km/h na wiślanym wale starsza pani wchodzi prosto pod koła Szwagrowi. Jak potem zeznawała „chyba chciała sięgnąć po kwiatka”. Wyglądało to parszywie. Szwagier wyleciał w powietrze i razem z rowerem zniknął w chaszczach na zboczu wału, babka natomiast zrobiła jakiś dziwny piruet i dosłownie nakryła się nogami. Jak podjechałem to Szwagier kurwił w dole, a baba leżała na wznak nie dając znaków życia. Ale fakt, że nie wypuściła z rąk kwiatków daje nadzieje, że może to przeżyje.
Babka twardo trzyma swój bukiecik © Niewe

W sumie skończyło się tak, że odeszła z mężem o własnych siłach (choć mam duże obawy co do tego jak będzie się czuła wieczorem), a Szwagier ma śliczną śliwę i rozcięcie tuż obok oka. Wbiły mu się w nie jego własne okulary. W sumie też miał sporo szczęścia. Parę milimetrów dalej i mógłby grać w kolejnej części Piratach z Karaibów.
Ostatecznie dotarliśmy na Tarchomin w komplecie (to znaczy we trzech, bez tej babki) i rozpoczęliśmy regenerację.
Zjechały się żony, dzieci, teście i inne takie. Piwka, karkówki, kopanie piły itp. Od słowa do słowa i wyszło, że jednak jedziemy dalej razem. Goro i Szwagier na Gocław ja do siebie, ale po drodze na Kępę Potocką razem.
Pod mostem Grota odbywały się ciekawe zawody.
Wyścigi modeli © Niewe

Te małe bryki były spalinowe i rozwijały naprawdę imponujące prędkości.
Na Kępie chyba był jakiś festyn albo to przez tą pogodę, w każdym razie miałem wrażenie, że byli tam wszyscy. Co tam się nie działo…
Kanałek na Kępie Potockiej © Niewe

Goro z wilczurem © Niewe

Całkiem porządnie już zregenerowani rozjeżdżamy się do domów. Wróciłem przez Izabelin, Truskaw, Mariew i Wólkę. Pod koniec już ciężko, czułem zmęczenie całym dniem. Do domu wróciłem ponad 12 godzin od wyjazdu. Taki rekreacyjny Harpagan :)
Kategoria Na luzie


Dane wyjazdu:
8.00 km 0.00 km teren
00:32 h 15.00 km/h:
Maks. pr.:22.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Nas_dwoje

Niedziela, 23 maja 2010 · dodano: 31.05.2010 | Komentarze 0

Po wczorajszym waypoincie jakoś strasznie bolały mnie nogi. Dupa zresztą też, ale tu przynajmniej wiem już dlaczego. Wypruła się pielucha z gaci. Wytrzymały zaledwie 1,5 sezonu. Słabo.
Na bolące nogi najlepszy jest rozjazd. Zaczepiłem do roweru dwa razy po 14 kilo, czyli Hanię w przyczepce i pojechaliśmy na plac zabaw.
Hania demonstruje swoją odblaskową opaskę © Niewe


Na placu okazało się, że najlepszą zabawką nie są zjeżdżalnie, huśtawki itp. Tylko flaga od wózka.
Hania szaleje z flagą © Niewe


Po zabawie jeszcze rundka do Wólki, po drodze Hania uczciwie zasnęła.
Po prawie dwóch godzinach szaleństwa każdy ma prawo do drzemki. © Niewe

Coraz bardziej nam się podoba ta przyczepka :)
Kategoria Hania


Dane wyjazdu:
116.00 km 45.00 km teren
05:43 h 20.29 km/h:
Maks. pr.:38.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Waypointrace Pruszków

Sobota, 22 maja 2010 · dodano: 28.05.2010 | Komentarze 6

Pojechaliśmy w składzie Goro, Norbert, Drzewek, Krupa, Jacek i ja :)
Było fajnie, ale ciężko, bo w ogóle ostatnio jest mi ciężko :/
Nie mam siły na pełen opis, więc jeden obraz za tysiąc słów.

Waypointrace 2010 "START" © Niewe


Waypointrace 2010 "PRZEKRACZAMY PŁOT W DRODZE DO PK9" © Niewe


Waypointrace 2010 "PK8 ZDOBYTY" © Niewe


Waypointrace 2010 "DOJAZD DO PK4" © Niewe


Waypointrace 2010 "REGENERACJA" © Niewe


Waypointrace 2010 "DEKORACJA" © Niewe


Dane wyjazdu:
180.00 km 100.00 km teren
09:46 h 18.43 km/h:
Maks. pr.:61.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Harpagan 39

Sobota, 8 maja 2010 · dodano: 11.05.2010 | Komentarze 11

To nasz drugi Harpagan. Pierwszy był jesienią zeszłego roku. Wtedy była to całkowita porażka nawigacyjna, w tym roku już bardziej wiedziałem czego się spodziewać.
W zeszłym roku zajęliśmy coś koło 150 miejsca, więc w tym roku był nieskomplikowany plan, aby ten wynik poprawić, a najlepiej zmieścić się w pierwszej setce.

START – SZKOŁA PODSTAWOWA GDAŃSK OSSOWA
Inaczej niż jesienią. bo na jasno i na plusie. Trochę za lekko się ubrałem, ale nie chciałem targać ze sobą żadnych ciuchów, a prognozy przewidywały ok. 16C w ciągu dnia. Niestety nie do końca się sprawdziły i w sumie przez prawie cały rajd byłem lekko niedogrzany.
Reszta standardowo, czyli rozdanie map, start i nikt nie rusza, a kierowniczka pogania przez mikrofon :)
Przeglądamy mapę i wybieramy wariant północny. O tytuł Harpagana nie mamy na razie zamiaru walczyć, więc postanawiamy zaliczyć wszystkie tłuste punkty i co się da po drodze.

PK10 GÓRA DONAS - WIEŻA WIDOKOWA
czas od startu 30:18

Na pierwszy punkt tradycyjnie jedzie spory tłumek. Odpuszczam sobie nawigację, zwłaszcza, że jeden kolega jest ewidentnie miejscowy i nie tylko wie jak tam trafić, ale też którędy będzie lepiej. Jedziemy za nim i odbijamy punkt.

PK20 PUSTKI CISOWSKIE – SKRZYŻOWANIE DRÓG
czas od startu 133:34

Całkowita porażka nawigacyjna. Punkt pod samym nosem, a znalezienie go zajmuje nam ponad 100 minut. Na mapie wyglądało to prostO. Asfalt, szlak, droga wzdłuż rzeczki i rezerwat. W Realu okazało się, że szlaki są inne i w zupełnie innych miejscach, a dróg jest jakieś 30 razy więcej niż na mapie. Zjeździliśmy cały ten las wzdłuż i wszerz co jakiś czas łącząc siły z innymi grupami, które tak jak i my bezradnie krążyły po lesie. A ponieważ teren był mocno pofałdowany straciliśmy nie tylko strasznie dużo czasu, ale i sporo sił. Ostatecznie razem z całkiem dużą grupą odnajdujemy malowniczo położoną „dwudziestkę”
W drodze na PK20 © Niewe

Gdzie do cholery jest ten PK20? © Niewe


PK2 OKUNIEWO - POLANA
czas od startu 196:50

Prosto z dwudziestki jak po sznurku choć zupełnie inaczej niż na mapie :)
Nie wiem jak to możliwe, że potrzebowaliśmy aż godzinę na dotarcie tam. Chyba naprawdę byliśmy zmęczeni poprzednim punktem

PK18 WYSZECINO – ROZWIDLENIE DRÓG
czas od startu 250:01

Nawigacyjnie banalnie, ale po drodze sporo wzniesień. Przez Szemud i Cząstkowo prosto do Wyszecina.

PK4 LEWINO – PARKING, KURCHANY
czas od startu 285:58

Punkt zaliczony właściwie po drodze do szesnastki. Czyli zgodnie z założeniami na starcie.
Okolica ładna jak cholera. Lasy pagórki i jeziora.

PK16 KOLONIA – SKRZYŻOWANIE DRÓG
czas od startu 320:05

Długo się wahaliśmy czy nie jechać wpierw na czternastkę, ale coś nam ona „śmierdziała”. Zdecydowanie lepiej byłoby atakować ją od północy, bo od południa na mapie nie wiele widać, więc trzeba było ją zaliczyć w drodze z dwójki na osiemnastkę. Cóż. błąd. Szkoda punktu, ale czas goni, więc odpuszczamy i jedziemy do Koloni zaliczyć szesnastkę.
Znowu całkiem łatwo poszło.

PK7 CHMIELNO – DROGA
czas od startu 381:21

Cały czas na południe. Dla mnie bomba, bo od razu założyłem, że chcę na Kaszuby. Zaczęły się jeziora, górki urosły, a nawet słońce jakby nieśmiało wyjrzało zza chmur.
Punkt przy drodze na wąskim pasie lądu pomiędzy dwoma jeziorami. Rozzuchwalony sukcesami nawigacyjnymi nawet nie odliczałem odległości od zakrętu wychodząc z błędnego założenia, że i tak na niego wjadę. Na szczęście jakaś dobra duszyczka nas zawróciła jakiś kilometr dalej. Punkt owszem przy drodze, ale bardzo zmyślnie odsunięty tak, że jadąc od zachodu kompletnie go nie widać. To znaczy widać, tylko trzeba wiedzieć kiedy patrzeć, a do tego trzeba liczyć cały czas kilometry, a nie się obijać.


PK19 KOLAŃSKA HUTA, SKRAJ LASU
czas od startu 421:53

Po małej wpadce na siódemce tym razem pełna czujność i gotowość bojowa. Cały czas kontroluję, kierunek, odległości i punkty orientacyjne. Efekt… Mimo, że cała jadąca z nami grupa odłącza się od nas i skręca w lewo oraz usilnie namawia do tego też i nas, nie daję się przekonać. Ja po prostu WIEM, że to nie ta droga. Goro troszkę się waha oglądając się na resztę, ale moja pewność siebie chyba go przekonuje. Skręcamy 200m dalej, potem lekko pod górkę i zdobywamy punkt. I tak powinno być :)


PK 9 SOMONINO – ROZWIDLENIE, SKRAJ LASU
czas od startu 459:32

I znowu. Rozbawieni, rozluźnieni, upojeni sukcesem zawracamy i zajeżdżamy tą samą drogą. A można było jechać dalej i byśmy zaoszczędzili kilka minut. Ale nie ma tego złego.. przynajmniej jedziemy asfaltem. Do torów, potem za kościołem w prawo i ostra wspinaczka. Asfalt jak w górach i końca nie widać. Pilnuję licznika i dzięki temu po prawej w leśnej przecince dostrzegam smużkę dymu z ogniska. Koleś przed nami pojechał prosto i nie udało się go zawrócić. Kolejny punkt odbity


PK15 SKRZESZEWO – SKRZYŻOWANIE
czas od startu 512:03

W planach był PK13, ale relacja tych co na nim byli nas zniechęciła. Żeby dobrze na niego wjechać, trzeba by zrobić sporą rundkę i zaatakować od południa. Odpuszczamy i jedziemy na piętnastkę. Po drodze kusi jeszcze trójeczka. Jest tak blisko, ale już czujemy, że czasu mało. Lepiej skupić się na tłustszych punktach, które też wypadają po drodze do mety.

PK17 OSTRÓŻKI – AMBONA
czas od startu 534:50

Rzut beretem od poprzedniego i w zasadzie cały czas prosto. Zaliczony.

PK5 SULMIN – STARY CMENTARZ
czas od startu 602:13

Zaczynamy odczuwać zmęczenie i presję czasu. Jedziemy wzdłuż rzeki i zalewu. Pięknie jak cholera, ale ciężko jak w górach. Na deser chybotliwa kładka i stromy wąwóz. Punkt teoretycznie łatwy do znalezienia, przy drodze. pod linią wysokiego napięcia. W terenie okazuje się, że dróg w lewo jest więcej, a linie są dwie. Kręcimy się trochę po okolicy, aż zjeżdżamy do wsi. Tam zasięgamy języka i wracamy do lasu. Wskazówki miłej pani okazały się ostatecznie niezbyt pomocne, ale trafiamy na innego zawodnika brnącego przez pola pod linią, który nam pomaga. Odnajdujemy punkt, ale znowu tracimy sporo czasu i sił ciągnąc rowery na przełaj. W dodatku z punktu znowu wybieramy wariant na przełaj, żeby wrócić do drogi, którą już znamy. Okazuje się dalej niż nam się wydawało i do wsi wracamy naprawdę zajechani.
Mostek w drodze do PK5 © Niewe


PK11 LEŹNO – SKRZYŻOWANIE DRÓG
czas od startu 645:32

Kruca bomba, mało czasu, a tu znowu błąd nawigacyjny. Zamiast prosto do trasy i do Leźna to odbijamy za bardzo na zachód i zwiedzamy jeszcze Niestopowo i Przyjaźń. W końcu jeszcze z jednym kolega, który się do nas podłączył docieramy do krajowej ”siódemki” i jedziemy na wschód. Objeżdżamy Leźno, wjeżdżamy w osiedle domów kilka przecznic dalej znowu udaje mi się dobrze odmierzyć odległość. Kolega mocno się zastanawiał nad jedną przecinką, ale ostatecznie zaufał mi i we trójkę wjeżdżamy na jedenastkę.

PK8 KLUKOWO – RUINY GOSPODARSTWA
Zegar tyka, ale ósemka jest w zasadzie w drodze do mety. Dojeżdżamy do wsi i wjeżdżamy między domy na pola. Ale zmęczenie daje już znać o sobie, a w dodatku zaatakował nas wielki pies. Chwila ucieczki, trochę kręcenia po polu bez patrzenia na kompas i totalne zagubienie. Rowery stanęły, bo koła zablokowała paskudna glina. Trochę ciągnąc, trochę pchając, a trochę niosąc je przez pola na przełaj idziemy w kierunku majaczących na horyzoncie innych zawodników. Punkt nie odnaleziony, rowery stanęły, a zegar tyka…
Glina everywhere !!! © Niewe


META
czas od startu 715:45

Udało nam się dotrzeć do jakiejś drogi. Okazuje się, że jesteśmy zupełnie gdzie indziej niż myślałem, w dodatku kompletnie pogubiłem strony świata.. Boczną asfaltową drogą docieramy do obwodnicy, wzdłuż której na szczęście idzie droga serwisowa. Przez Owczarnię kierujemy się na północ i to niewiarygodne, ale znowu źle odbijamy na węźle drogowym przy obwodnicy. Znowu nadrabiamy parę kilo, robi się też nerwowo z czasem. Kręcimy już dosłownie siłą woli. Dokoła mnie fruwają wielkie płaty błota odrywające się od kół, z tyłu sapie Goro. Też już ma dosyć. Wjeżdżamy w osiedle, a miejscowe dzieciaki wskazują nam gdzie jest szkoła. Wjazd na metę 4 minuty przed limitem czasu. Czyli jeszcze 4 minuty mogliśmy szukać w błocie tej ósemki ;)
Meta © Niewe

Zajęliśmy miejsca 107 i 109 czyli prawie zgodnie z planem. No w każdym razie poprawiliśmy wynik z zeszłego roku.
I znowu było pięknie :)
Kategoria RJnO


Dane wyjazdu:
2.20 km 0.00 km teren
00:07 h 18.86 km/h:
Maks. pr.:26.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Zabrakło mi cebuli do tatara

Poniedziałek, 3 maja 2010 · dodano: 03.05.2010 | Komentarze 0

A tatar bez cebuli to jak Bikestats bez Flasha;)
Kategoria Użytkowo


Dane wyjazdu:
35.00 km 33.00 km teren
01:48 h 19.44 km/h:
Maks. pr.:36.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Sprawdziłem co zmajdrowałem

Poniedziałek, 3 maja 2010 · dodano: 03.05.2010 | Komentarze 0

Na ostatnim maratonie strzelił mi łańcuch. Przeprowadziłem małe śledztwo i wyszło, że strzeliła też linka tylnej przerzutki. Tyle z objawów, ale czas ustalić przyczyny. Zakupiłem nową linkę i postanowiłem zrobić coś wreszcie przy rowerze sam. Nie to, że w ogóle nie robię, ale linek jeszcze nie zmieniałem. Trochę potrwało zanim rozkminiłem, ze nie trzeba rozkręcać manetki żeby przeciągnąć przez nią linkę, ale ostatecznie się udało :) Udało się też w miarę wyregulować tylną przerzutkę. „W miarę”, bo najmniejsze przełożenie nie wchodzi, ale przed wymianą linki też nie wchodziło, więc widać „ten typ tak ma”. Poza tym nie wybieram się na razie w góry, więc mogę z tym problemem zrobić to co najbardziej lubię, czyli olać :). Korzystając niejako z okazji, że łańcuch się zerwał założyłem stary. Wydaje mi się, że ma przebieg porównywalny do tego zerwanego, a nie trzeba go skuwać. Złożyłem do do kupy, zakręciłem parę razy na stojaku i wyglądało, że wszystko gra. No to się przejechałem kawałek po drodze przed domem i wyszło, że dupa :/ i wcale nie gra. Przy każdej redukcji z dużej tarczy na średnią robi się tzw. chainsuck. Robiło mi się też tak na maratonie i w efekcie ukręciłem łańcuch i urwałem linkę. Wydaje mi się, ze taka musiała być kolejność. Dokładne oględziny korby wspomagane lektura precla ujawniły, że z czterech śrub mocujących korbę, jednej nie mam w ogóle, a jednej nie będę miał lada chwila. Dokręciłem „wszystkie tsy” śruby i powtórzyłem rundkę po drodze. Bingo! Mogę zakończyć śledztwo. Chainsuck powodowany był ewidentnie przez to, że duża tarcza chodziła na boki. Oficjalnie zamykam więc śledztwo. Jeszcze tylko muszę dokupić śrubkę. Mam nadzieję, że się da nie tylko w komplecie z korbą.
Pora na test terenowy. Chciałem wybrać się tylko na wydmę na zielonym szlaku w KPN żeby zobaczyć czy nowy łańcuch nie skacze i w ogóle jakoś to wszystko działa po tym jak się do tego dotknąłem, ale że jakimś cudem działało, a Kampinos taki piękny jest pojechałem do Zamczyska i z powrotem :) Wracając czerwonym do Roztoki chyba za bardzo podjarałem się jazdą, bo bez namysłu zaatakowałem TEN by DMK77 zjazd ze skarpy i teraz trochę boli mnie bark. W sumie dla tego kawałka przydałaby się taka sztyca regulowana z manetki na kierze jaką widziałem niedawno na targach. Choć z drugiej strony wozić taki kawał żelastwa tylko dla tego kawałka też nonsens. Choć jak patrze na zdjęcie to widzę, że zajechałem jakieś trzy drzewa dalej :)
Kategoria Na luzie


Dane wyjazdu:
14.00 km 2.00 km teren
01:02 h 13.55 km/h:
Maks. pr.:33.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Ahaha szuka konia

Niedziela, 2 maja 2010 · dodano: 02.05.2010 | Komentarze 0

Znowu z przyczepką tak jak wczoraj, ale tym razem z bratem i jego konkubiną :)
Lajtowo po okolicy. Hania jednak troszkę protestuje jak wertepy są za duże. Ogranicza mi też prędkość do jakiś 25km/h Powyżej usłyszałem "tatuś, sibko tak nie" No to zwalniamy :) Ponieważ wczoraj w Stanisławowie spotkaliśmy panią na koniu, który pokazywał Hani sztuczki, dzisiaj usłyszałem z przyczepki, że "Ahaha koonia szuka" No to szukamy. Przeszukaliśmy okolice padoku w Stanisławowie, ale konie coś się pochowały. Chyba nie lubią deszczu. Dopiero wracając dostrzegliśmy trzy bestie w oddali za domami. Było trochę przedzierania się przez łąkę, ale ostatecznie konie zaliczone i można było wracać do domu.
Kategoria Hania, Na luzie


stat4u