Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Niewe z miasteczka Wiktorów. Mam przejechane 21566.55 kilometrów w tym 10127.52 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.54 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Niewe.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2012

Dystans całkowity:358.23 km (w terenie 194.00 km; 54.16%)
Czas w ruchu:18:38
Średnia prędkość:19.23 km/h
Maksymalna prędkość:38.70 km/h
Suma podjazdów:868 m
Suma kalorii:10491 kcal
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:44.78 km i 2h 19m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
35.00 km 33.00 km teren
02:06 h 16.67 km/h:
Maks. pr.:31.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:120 m
Kalorie: 821 kcal

Powrót Radka marnotrawnego

Niedziela, 29 stycznia 2012 · dodano: 07.02.2012 | Komentarze 14

Wrócił Radek.
Nie widziano go jakieś dwa miesiąca.
W międzyczasie był w Afryce, Włoszech i u wujka.
I jakie były pierwsze słowa po ujrzeniu dawno nie widzianych znajomych?
To proste: dawaj browar! Zdrożony znaczy się do mnie przyjechał :)
No to dałem. Dałem też temu Goru i tej Che. Czyli zaczęliśmy przygotowania do wycieczki.
Nasze zachowanie nie umknęło uwadze niejakiego Rootera, który natychmiast zjawił się z Burzy Synem, aby w owych przygotowaniach wziąć udział.
Wstępnie przygotowani wreszcie ruszyliśmy (bez Rotera, który poprzestał tylko na przygotowaniach)
Jadą trzej jeźdźcy, jadą. Czwarty robi fotę. © Niewe


Ze względu na piękne słońce i śnieg zarządziłem przejazd przez Zaborowskie łąki. Tam jest zawsze pięknie, ale w taką pogodę szczególnie. Jest też dosyć nierówno, a nie wszyscy należycie dobrali opony do warunków panujących na drodze :)

Ona to chyba po prostu lubi © Niewe


Che domagała się kawałka asfaltu, żeby przeprowadzić swój specjalistyczny trening, zatem uderzyliśmy do Łubca. Asfalt mimo kilku lodowych łat została zaakceptowany i nareszcie mogliśmy wyskoczyć do lasu tylko w naszym męskim towarzystwie :P
Zrobiliśmy kółeczko i zgarniając po drodze Che skierowaliśmy się PILNIE do Roztoki. A tam:

ZGROZA!!!

Nie było piwa.
Nie było piwa w butelkach.
Nie było piwa w puszkach.
Nie było piwa z nalewaka.
W ogóle nie było piwa.
W tej sytuacji nie mogliśmy dalej kontynuować wycieczki i udaliśmy się najkrótszą drogą do mnie.
Uff, jaka ulga po dotarciu.
Bystre oko Radka natychmiast dostrzegło, iż jeden z odpadów segregowanych nie został należycie przygotowany do recyklingu i postanowił przysłużyć się ochronie środowiska poprzez bezzwłoczną naprawę mojego zaniedbania.

Nienależycie oczyszczony odpad szklany natychmiast przyciągnął uwagę Radka. © Niewe


Reszty nie opiszę, bo nie jestem pewien, ale grubo było :)
Kategoria Na luzie


Dane wyjazdu:
28.02 km 25.00 km teren
01:44 h 16.17 km/h:
Maks. pr.:35.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 70 m
Kalorie: 797 kcal

Lepsza chwilówka niż pamięciówka

Sobota, 28 stycznia 2012 · dodano: 03.02.2012 | Komentarze 9

Czasu mało, ale od dwóch tygodni nie byłem na rowerze. Zatem zamiast wspominać jak to było ostatnio, lepiej wyskoczyć chociaż na chwilkę.
No to wyskoczyłem spotkać się z Che.
Po drodze próbowałem po raz kolejny znaleźć jakiś inny wariant dotarcia do Lipkowa „na skuśkę” ale po raz kolejny wróciłem do szlaku. W okolicy nie ma chyba żadnej kładki nad wijącą się rzeczką.
A z Che udaliśmy się na romantyczny spacer nad jezioro. Tacy właśnie oboje jesteśmy. Romantyczni :)

Niestety jest zakaz kąpieli © Niewe


Nareszcie przyszła prawdziwa, piękna zima.
Kategoria Na luzie


Dane wyjazdu:
33.08 km 30.00 km teren
02:05 h 15.88 km/h:
Maks. pr.:29.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:112 m
Kalorie: 879 kcal

Skierowanko na śniegiem nacieranko

Niedziela, 15 stycznia 2012 · dodano: 19.01.2012 | Komentarze 14

Che pisze relację, ja wrzucam fotki.
Taki podział zadań se wymyśliłem.
Razem tworzymy kompletny wpis.
No bo na wycieczce w Kampinosie byliśmy właśnie razem, więc to ma sens.
Jak Tom i Dżerry.
Jak Terrence i Philip.
Jak Tomiii iii Dżołns w Ściganym.

Zrobiłem to zdjęcie jadąc po śliskiej nawierzchni, na łysej oponie i bez wywrotki. Damn, I'm good :) © Niewe


Tak zwana supriza. Bagna wzdłuż niebieskiego szlaku © Niewe


A tak! Pcha pod górę. Rady nie dała :) © Niewe


Labrador w lesie musi się wyszaleć :) © Niewe


Jak się wyszalała to jej odbiło i zaczęła miotać śnieżkami. Trzeba było wypisać skierowano na śniegiem nacieranko :)

A tymczasem w Palmirach…
Muzeum w Palmirach - już jakiś debil postawił wyrwikółkę © Niewe
Kategoria Na luzie


Dane wyjazdu:
47.49 km 17.00 km teren
02:15 h 21.11 km/h:
Maks. pr.:33.33 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 99 m
Kalorie: 1571 kcal

33,3km/h. Taki mi maks wyszedł. Nie planowałem tego. Naprawdę :P

Poniedziałek, 9 stycznia 2012 · dodano: 11.01.2012 | Komentarze 12

Rano przez pola i lasy do pracy z Che jak Hipek z Hipcią tylko dużo dłużej. Tak już po prostu mamy ;)
Po pracy pora na mały test. Sprawiłem sobie nowe naszki. Takie luźne. Żeby nie powiedzieć luzackie. Materiał jakiś dziwny i ciężko określić jak z jego mrozoodpornością, a ponieważ do przejechania mam zaledwie coś ok. 6 kilo zakładam je bez niczego pod spodem (mors, ty zboku, majtki miałem) i wyjeżdżam na miacho.
Temperatura ok. 3 stopni, bezwietrznie.
Werdykt: da się, ale raczej na krótki dystans i po mieście. Na dłużej i przez wygwizdów przydałoby się jakieś 3-4 stopnie cieplej.
No i mam jasność w temacie.
A taki format spodni mi się przydaje, bo łatwiej się z nich wykaraskać, a jak mam się przebierać trzy razy dziennie to ma to znaczenie. No i mam w pytkę kieszeni :)
Jak już mnie tak na te testy naszło, to postanowiłem wracając na wiochę przetestować jeszcze nową kładkę nad trasą S-8. Ze zdjęć wynikało, że pokryta jest takim samym materiałem jak DDR nad trasą AK czyli kurewsko śliską po deszcze, ale jednak jest różnica. Sypnęło się chyba więcej kwarcu i tragedii nie stwierdziłem. Co nie zmienia faktu, że zawijasy na nią prowadzące mnie irytują.
Kategoria Użytkowo


Dane wyjazdu:
45.69 km 31.00 km teren
02:17 h 20.01 km/h:
Maks. pr.:36.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 68 m
Kalorie: 1314 kcal

Spragnionych napoić, słabszych obić, a zmęczonych porozwozić.

Piątek, 6 stycznia 2012 · dodano: 11.01.2012 | Komentarze 16

Wszystko co dobre szybko się kończy.
I nie jest zdrowe.
A wczoraj z Gorem i Che spędziliśmy wieczór bardzo niezdrowo.
Z drugiej strony jak się nad tym zastanowić to było sporo ruchu, a przecież ruch to zdrowie.
Sam już ZATEM nie wiem czy było zdrowo czy niezdrowo.
Na pewno niezdrowe jest to, że na rowery wsiedliśmy dzisiaj dopiero o czternastej. No ale wczoraj tak się zdrowo bawiliśmy, że nie dało rady wcześniej ;)
Przeciągam towarzystwo moją wersją B dojazdu do Warszawy lasami. Po wzruszającym pożegnaniu z Gorem, który odbija na Łomianki nakarmić jakieś bestie odstawiam jeszcze Che na Wrzeciono i zawijam do siebie. Robi się ciemno, leje, a ja zamieniłem rower na ten bez błotników. Do domu docieram tak ufajdany na gębie, ze mnie moja własna, osobista córka w pierwszej chwili nie poznała i się przestraszyła. Rower ufajdany nie słabiej.
Teraz mam w garażu dwa ufajdane rowery i nie ma komu ich umyć. Che za każdym razem jak je widzi kiwa z dezaprobatą głową i coś tam mamrocze, ale za robotę się nie bierze.
Dobrze, że tego Fighta kupiłem wczoraj ;)
Kategoria Na luzie


Dane wyjazdu:
63.95 km 20.00 km teren
03:08 h 20.41 km/h:
Maks. pr.:37.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:175 m
Kalorie: 2047 kcal

Dużo linków mi się w tym wpisie wstawiło

Czwartek, 5 stycznia 2012 · dodano: 11.01.2012 | Komentarze 2

Rano w kompletnych ciemnościach udałem się na osiem godzin do miejsca mojego przymusowego pobytu. Poprzedniego dnia wziąłem się za smarowanie napędu i wyjszło na jaw czemu w poniedziałek tak ciężko mi się jechało. Do zakręcenia korbą trzeba siły dwóch dorosłych mężczyzn czyli przeliczając czterech morsów i jeszcze dwóch obcych, żeby rower trzymało. Nawet ja musiałem użyć obu rąk, żeby nią zakręcić :P
Czyli kolejny wydatek do zbioru pod tytułem „bezkosztowy mieszczuch”.
Chociaż po prawdzie to z niego taki mieszczuch jak i ze mnie :)
Niemniej jednak…
Po zakończeniu odbywania mojej ośmiogodzinnej kary ruszyłem po raz drugi do Azymutu. Tym razem jednak Mission Completed i teraz jak spadnie śnieg będę mógł śmigać na biegówkach z moim Garminem na nadgarstku. Będę na przykład wiedział, która jest godzina :) Tylko żeby ten cholerny śnieg wreszcie spadł.
Wydawszy trochę kasy stwierdziłem, że chcę wydać jeszcze i pognałem do centrum zanabyć Fighta. Skoro dołożyłem Che w tańcach to teraz jeszcze przynajmniej wirtualnie obiję jej to pyskate lico. Przy okazji oberwie się też Gorowi :)
A napisałem o tych tańcach umyślnie, bo mors wyraźnie nie w formie, a tu będzie miał łatwo :P
W obu miejscach nie było żadnego problemu z wprowadzeniem roweru co niniejszym zaznaczam jako istotne.
Azymut i RTV Euro AGD na Marszałkowskiej są Rower Friendly :)
W międzyczasie pracę skończył Goro i mogliśmy potoczyć się razem do „prawdziwego rodzynka na klubowej mapie Warszawy” gdzie chwilę później dołączyła do nas Che, a stamtąd to już standard czy też standart jak piszą niektórzy. Przez lasy, przez pola, przez ciemność, unikając dróg publicznych przedostaliśmy się do siedliska zła wszelkiego czyli mojego skromnego domu :P
Kategoria Użytkowo


Dane wyjazdu:
72.00 km 8.00 km teren
03:15 h 22.15 km/h:
Maks. pr.:38.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:120 m
Kalorie: 2200 kcal

Jeszcze spokojniej niż wczoraj

Poniedziałek, 2 stycznia 2012 · dodano: 03.01.2012 | Komentarze 17

Wczesnym rankiem razem z Che, niczym Hipek i Hipcia :) tyle, że nie przez miasto, lecz przez pola, lasy i wsie, uciekając przed wilkami, jednorożcami (to po szampanie) i walcząc z własnymi słabościami (kac) oraz słabościami sprzętu (cholerna manetka nie naprawiła się sama) odbyliśmy (za przeproszeniem) wycieczkę do stolicy…

…byśmy nie poznali, gdyby nie napisy ;)

Taka Che jak się raz na podjeździe zalęgnie i jeszcze, nie daj Jah, przed samym Sylwestrem, to ciężko potem jej się pozbyć dopóki są browary. A u mnie zawsze są.

Po przymusowej ośmiogodzinnej kwarantannie w miejscu tak samo przymusowego pobytu zwanym eufemistycznie pracą, ruszyłem, tym razem już sam, na miacho.
Nawet dwa razy ruszyłem, bo jak się zorientowałem, że nie wziąłem komórki to musiałem po nią wrócić i ruszyć jeszcze raz. Oczywiście nie od razu się zorientowałem, ale kto nie ma w głowie ten potem ma przebiegi.

Wymarzyło mi się zaposiąść (czas przyszły dokonany od POSIADANIA) nowe mocowanie dla mojego Garmina. Tym razem takie na rękę. Na lewą, żeby być precyzyjnym.
W tymże celu kopnąłem się do Azymutu, gdyż wieść gminna niesie, że właśnie tam mi takie coś zmajstrują.

Rzeki przepłynąłem… (Kępa Potocka),
góry pokonałem.. (Podleśna),
wielkim lasem szedłem … (jednego drzewa nawet nie zauważyłem i teraz pobolewa mnie bark),
chuja tam zdziałałem… (bo w Azymucie renamęt, remanęt, INWETARYZACJA)

Trzeba będzie powtórzyć wycieczkę.

Wnioski z dzisiejszego jeżdżenia mam następujące.
Musze coś zmienić w moim „mieszczuchu”. Jazda nim nie sprawia mi takiej przyjemności jak podstawowym rowerem, bo:
- jest zdecydowanie za ciężki (chyba zdejmę bagażnik),
- amor jest chyba cięższy nawet niż cały rower łącznie z amorem (chyba założę sztywny karbonowy widelec),
- przydałaby się tarcza przynajmniej na przód (cholernych ślepców za kierownicami jest gros),
- jakoś mi niewygodnie (potrzebuję giętej kiery i nowego siodła),
- migająca lampka oślepia mnie, zamiast innych (muszę ją stuningować kawałkiem czarnej taśmy),
- prawa manetka czasem działa, a czasem nie (poczekam, może jednak naprawi się sama),
- mam mokrą dupę (muszę przedłużyć tylny błotnik).

I tak właśnie upada mój mit o bezkosztowym złożeniu mieszczucha z resztek innych rowerów.
Kategoria Użytkowo


Dane wyjazdu:
33.00 km 30.00 km teren
01:48 h 18.33 km/h:
Maks. pr.:32.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:104 m
Kalorie: 862 kcal

Spokojnie, spokojnie...

Niedziela, 1 stycznia 2012 · dodano: 02.01.2012 | Komentarze 9

Mała i spokojna wycieczka po Kampinosie.
Mała, bo z taką jedną małą.
A spokojna, bo mała zbyt gwałtownie wyczeźwiała i ją gowa rozbolała :)
Trzeba było jechać po kolejną reanimacyjną krzynkę natychmiast po powrocie z wycieczki.

A żeby nie było tak zupełnie lakonicznie w temacie wycieczki to dodam, że podczas próby przeskoczenia leżącego na ścieżce drzewka rąbnąłem w nie centralnie tylnym kołem.
Trochę jak ten gościu na damce :)
&list=FLt-qIq3BXhY9PTyadGyKbdw&feature=mh_lolz

Tyle, ze ja nie mam damki, a w oponie mam ponad 3,5 bara czemu się wszyscy ze mną jeżdżący nie wiem czemu dziwują i nic mi się nie stało.

Zabrakło Gora i Radka
Pierwszy jak zwykle wymiękł ;)
Drugi dawał z siebie od samego rana wszystko, albo przynajmniej dużo i ciężko było znaleźć wspólny język ;)
Kategoria Na luzie


stat4u