Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Niewe z miasteczka Wiktorów. Mam przejechane 21566.55 kilometrów w tym 10127.52 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.54 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Niewe.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2010

Dystans całkowity:391.57 km (w terenie 216.00 km; 55.16%)
Czas w ruchu:23:36
Średnia prędkość:16.59 km/h
Maksymalna prędkość:66.00 km/h
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:48.95 km i 2h 57m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
34.50 km 31.00 km teren
02:05 h 16.56 km/h:
Maks. pr.:30.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Ciemnoooo...

Poniedziałek, 27 września 2010 · dodano: 27.09.2010 | Komentarze 3

Wieczorny telefon od Maćka i za 15 minut jestem pod bramą w pełnym rynsztunku. Z daleka od strony Zaborowa widzę nadjeżdżające UFO. To musi być Scrubby, ani chybi :) Jeszcze do dzisiaj wydawało mi się, że moja zmodowana Sigma PowerLed Black to cudo techniki świecące mocnym ultrabiałym światłem. Dwa chińskie, fotonowe działa, które odpalił Maciek pozbawiły mnie złudzeń. Chcem, chcem, chcem takie...
Maciek pamiętaj o mnie przy najbliższym zamówieniu!
Pętla przez Ławską Górę i Palmiry do Kampinówki na spotkanie z kolegą Maćka. Cały czas musiał siedzieć mu ostro na tyle, bo jak tylko odpadałem, to miałem problemy z dogonieniem ze względu na deficyt światła :/
Powrót przez Laski, Lipków, niebieskim do Budy i do domku. Dobrze spędzony wieczór :)
Kategoria Na luzie


Dane wyjazdu:
65.46 km 57.00 km teren
05:43 h 11.45 km/h:
Maks. pr.:64.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

MTB Maraton Istebna

Sobota, 25 września 2010 · dodano: 26.09.2010 | Komentarze 4

Tak jak w zeszłym roku, ale inaczej :)
Tym razem pojechałem z Jankiem. Wczoraj zrobiliśmy małą rozgrzewkę, dzisiaj teoretycznie mamy się ścigać na serio. Teoretycznie, bo raz, że nadal czuje się chory, dwa że czuje w nogach wczorajszy dzień. Janek się chyba szybciej zregenerował, ale jakby nie było jest młodszy ;)
W każdym razie wstajemy rano, zjeżdżamy się zarejestrować i odebrać numery startowe, a potem na jajeczniczkę do "restauracji". Ostatnie poprawki w sprzęcie, dylematy jak się ubrać (żeby było ciepło, a nie żeby było ładnie) pogawędki z rywalami z pokoju obok itp. Czas zlatuje nie wiadomo kiedy i można zacząć rozgrzewkę. Kręcimy się chwilę po okolicy, sprawdzając jednocześnie czy dobrze dobraliśmy warstwy ubrań. Ostatecznie zdecydowałem się na potówkę z długim rękawem i koszulkę na to. Już czuję, że na podjazdach będę w tym pływał, ale jednak na zjazdach potrafi człowieka przewiać, a ja nie jestem do końca zdrowy, więc wolę nie ryzykować.
10:40 ustawiamy się na starcie i jak krowy żujemy co tam kto ma po kieszeniach i zakładamy o browara kto wygra :)


Start tradycyjnie długo asfaltem pod górę. Jadę spokojnie, nie chcę się spalić i wyprzedzają mnie w zasadzie wszyscy. Z tego co widzę jednak większość to oszołomy, które chyba nie do końca zdają sobie sprawę ze stopnia trudności tego maratonu. Asfalt przechodzi w szuter, szuter w kamienie, nachylenie stoku rośnie i kawałek po kawałku odzyskuje swoją pozycję w peletonie :) Pojawiają się już pierwsi stojący i dyszący na poboczu, to ci co tak cisnęli na początku :) Janek w międzyczasie wyrywa trochę do przodu, ale nawet nie próbuję go gonić wychodząc z założenia, że jeszcze mam na to kupę czasu. Kręci mi się słabo, czuję zmęczenie po wczorajszej jeździe i ogólny spadek formy spowodowany "tym i owym", dodatkowo ciężko mi się piję z bukłaka bo mam kompletnie zapchany nos i jak pociągam z rurki to się duszę. Ale jadę i podziwiam widoki. To najważniejsze :)
Pierwszy mały kryzys mam na podjeździe do Koniakowa. Droga po płytach prowadząca jakieś 30% pod górę. Dla mnie nie podjechania. W sumie nikt przy mnie nie podjechał, ale to żadne wytłumaczenie. Następny w kolejce jest podjazd pod Ochodzitę. Zarówno w 2007 jak i w 2009 pchałem, w tym roku nawet nie dopuszczam takiej możliwości. Muszę wjechać i zjechać ten "pagórek" w całości. To jedyne założenie jakie sobie na ten maraton przyjąłem. I udało się :) Wprawdzie musiałem trochę pokrzykiwać na tych, którym się odechciewało w trakcie i odpoczywali na całej szerokości drogi, ale wjechałem absolutnie całość. Na szczycie pstrykam szybką fotkę i ognia w dół.

Wydaje mi się, że jestem super zjazdowcem, bo gnam w dół na złamanie karku wyprzedzając sporo osób, dopóki nie wyprzedza mnie znienacka inny gościu. Ale on jechał na Santa Cruzie z opuszczaną sztycą, więc to się nie liczy :P
W okolicach 35. km zaliczam totalne odcięcie. Nie jestem w stanie podjechać w zasadzie żadnego podjazu. Janek, który jeszcze w okolicach bufetu gdzieś mi tam majaczył w oddali znika bezpowrotnie. Już wiem, że przerżnąłem browara. NA zmianę jadąc i pchajac wjeżdżam do Słowacji. Zaczyna się to co w tym maratonie lubię najbardziej. Szybkie trawiaste zjazdy po słowackich pagórkach

Prędkości oscylują w okolicach 50-60 km/h, maksa wykręcam 64 km/h. Jest czad :)
No ale jak się pozjeżdżało to i trzeba wjechać. A w zasadzie w moim przypadku wepchać :/ Przepchałem w zasadzie przez całe Czechy, lekko nie było.
Powrót do Polski i na deser słynne już korzenie przed samą metą. Znowu podejmuje wyzwanie i zjeżdżam całość. No prawie :) bez tych ostatnich dwóch metrów po nawrocie. Ciasno było od stojących rowerzystów i nie mogłem wziąć zamachu.

Na metę docieram 12 minut po Janku z czasem 5h 23min czyli około 50 minut później niż w zeszłym roku. Słabo :/
Z drugiej strony jestem zadowolony, bo podjechałem w całości Ochodzitę i zjechałem wszystko bez podpórek. Dopisała też pogoda. A miałem naprawdę sporo czasu na podziwianie krajobrazów ;)

Po maratonie szeroko rozumiana regeneracja w okolicznych knajpach :)
Już tęsknię za górami.
Kategoria Góry, Zawody


Dane wyjazdu:
60.86 km 50.00 km teren
05:10 h 11.78 km/h:
Maks. pr.:66.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Rozgrzewka przed maratonem w Istebnej

Piątek, 24 września 2010 · dodano: 26.09.2010 | Komentarze 1

Jutro maraton w Istebnej, więc dzisiaj mała rozgrzewka. Rozgrzewka w Istebnej :)
Bocznymi drogami i szuterkami napieramy z Jankiem w okolice Zwardonia gdzie atakujemy pierwsze prawdziwe góry. Widać już nadchodzącą wielkimi krokami jesień :)

Na początek niebieskim szlakiem objeżdżamy zbocza Sołowego Wierchu (Wiercha?)

Pogoda idealna, nastroje wyśmienite, nareszcie jestem z rowerem w górach :)
Żeby nie było tak zupełnie pięknie niebieski szlak zamienia się w idącą pionowo do góry ledwo widoczną ścieżkę, więc schodzi nam się trochę na pchaniu, a właściwie niesieniu i ciągnięciu rowerów przez krzaczory po zboczu.
Cały czas zmierzamy generalnie w stronę najwyższego szczytu w okolicy czyli Wielkiej Raczy 1276m npm., a po drodze zaliczamy co się da ;)

Sama Wielka Racza nie poddaje się łatwo i wyciska z nas wszystko co do wyciśnięcia jeszcze było. Znowu kawałek dnia upływa na pchaniu sprzętów pod górę.

żeby wreszcie dopchać się na szczyt

Od lokalnego bajkera dowiadujemy się, że jesteśmy frajerami, bo trzeba było odbić w przecinkę w stronę szlaku żółtego, a moglibyśmy z honorem nadjechać do schroniska w siodle. Czyli jest po tam jeszcze wrócić :)
Wcinamy naleśniki, popijamy ciepławym piwem i przekraczamy granicę. Granicę państwa oczywiście. Czas oblukać co tam mają do zaoferowania bracia Słowacy.

Zaczyna się szaleńczy zjazd w kierunku Ochotnicy. Jakieś 10-15 minut permanentnego orgazmu :) Było wszystko co trzeba. Były luźne kamienie, były kamienie jak telewizory, były sekcje błotne, ukośne rynny odwodnieniowe, ostre zakręty, slalom między obejściami jakiejś leśnej osady i kosmiczne prędkości. Był czad :)
No ale jak się zjechało to trzeba i wjechać. Powrót do Istebnej już spokojniej, częściowo po trasie jutrzejszego maratonu. Na deser asfaltowy podjazd do kwatery. Uff. Jutro to się dopiero będzie działo.
Kategoria Góry, Na luzie


Dane wyjazdu:
31.51 km 0.00 km teren
01:23 h 22.78 km/h:
Maks. pr.:39.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Z pracy

Poniedziałek, 13 września 2010 · dodano: 13.09.2010 | Komentarze 0

Jak się pojechało to potem trzeba wrócić. Z pracy do brata, z bratem na pizzę, a potem do domku. Ponieważ nie odczuwałem potrzeby ścigania się z samochodami odbiłem na Blizne i pojechałem sobie Traktem Królewskim. W Borzęcinie zacząłem już troszkę zamulać, ale wtedy spotkałem siwego, długowłosego kolarza na oldskulowej szosówce i jak pies pognałem za nim :) Wskoczyłem mu na koło i już nie schodziliśmy poniżej 35km/h dając sobie zmiany. Na rozjeździe wymieniliśmy grzeczności i za chwilkę już byłem w domu.
A w ogóle to jest piękna, wrześniowa pogoda. Ciepło, ale czuć już jesień w powietrzu. Przydałaby się tylko mżawka :)
Kategoria Użytkowo


Dane wyjazdu:
41.24 km 8.00 km teren
01:38 h 25.25 km/h:
Maks. pr.:38.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Praca

Poniedziałek, 13 września 2010 · dodano: 13.09.2010 | Komentarze 4

Nareszcie koniec weekendu i mogę trochę odpocząć w pracy :)
Ale najpierw trzeba do niej dotrzeć. Wyruszyłem tuż przed świtem z Pruszkowa, zajechałem do domku przepakować sakwę i przez Mariew i Truskaw poleciałem do fabryki. Szuter w Kampinosie cały czas zalany, reszta bez niespodzianek.
Kategoria Użytkowo


Dane wyjazdu:
40.00 km 0.00 km teren
01:52 h 21.43 km/h:
Maks. pr.:42.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Hej czy nie wiecie...

Niedziela, 12 września 2010 · dodano: 13.09.2010 | Komentarze 3

nie macie władzy na świecie :D
Z okazji moich urodzin tradycyjnie w Pruszkowie koncert Kultu. Nie mogło mnie tam zabraknąć, więc spakowałem sakwę i pognałem do Pawła. Dla niepoznaki, żeby nie było że takie chlory jesteśmy i tylko byśmy chlali, pokręciliśmy się z Pawłem trochę po lasach za Komorowem. Zajechaliśmy też do Przystani na jedno, duże, złociste, zimnniutkie, pyszniutkie piweczko :)
Potem rowerki poszły spać, a my daliśmy z siebie wszystko. Koncert jak zwykle de best! Atmosfera była tak dobra, że pod koniec Paweł postanowić przybić piątkę z Kazikiem. We trzech chłopa zrobiliśmy mu stopkę i poszybował pięknie nad barierką.
No dobra, z tym szybowaniem trochę przesadziłem. :) Gruchnął na glebę jak worek ziemniaków, ale trzeba przyznać, że szybko się pozbierał i ruszył zygzagując w stronę sceny. Dopiero trzech rosłych ochroniarzy powstrzymało jego natarcie :D Kiedy oni wyprowadzali stawiającego bierny opór Pawła dostrzegłem szansę dla siebie. No bo skoro są tak zajęci... wykonałem analogiczny lot nad barierką i ruszyłem prosto w stronę sceny. Niestety, za kolumną, sprytnie ukryty stał Duke Nukem i objął mnie czule :) Trudno, może innym razem się uda. Może nawet jeszcze w październiku :)
Kategoria Na luzie, Użytkowo


Dane wyjazdu:
78.00 km 55.00 km teren
03:50 h 20.35 km/h:
Maks. pr.:45.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Jadą czterej jeźdźcy, jadą...

Sobota, 11 września 2010 · dodano: 13.09.2010 | Komentarze 0

Nareszcie mogłem to zaśpiewać bez kombinowania z tekstem :)
Z samego rana, na Tarchominie zebrało się nas bowiem czterech. Goro, Szwagier, Paweł i ja.
Trasa, można powiedzieć standardowa. Nad kanałkiem w stronę Nieporętu, potem na zaporę w Dębe i wałami w stronę N.Dworu. Powrót wałem wzdłuż Wisły.
Na początku było tak jak lubię. Szybko, ostro i wulgarnie ;) ale pod koniec niestety zacząłem strasznie zamulać. Wyłazi mi to całe Świnoujście bokiem. :/
Mam nadzieje, że nie jeździ tędy TJV © Niewe


Dane wyjazdu:
40.00 km 15.00 km teren
01:55 h 20.87 km/h:
Maks. pr.:38.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Farma motyli

Czwartek, 2 września 2010 · dodano: 08.09.2010 | Komentarze 0

Kolejny lajtowy wyjazd, w zwykłych butach i bez kasku. Dziwnie się tak jeździ. Międzynarodowym szlakiem R-10 wzdłuż wybrzeża Bałtyku, ze Świnoujścia, przez śliczne niemieckie miasteczka Ahlbeck, Heringsdorf, Banzin, Koserow, kawałek za Zinnowitz do Trassenheide obejrzeć Farmę Motyli.
Jeden z fourfeeterów ;) © Niewe


Motyle nie były specjalnie imponujące czego nie można powiedzieć o panującej na farmie temperaturze i wilgotności.

Powrót z farmy samochodem z bratem i bratową. Nie chciało mi się już kręcić.
Coś ostatnio w ogóle mi się nie chce :/
Kategoria Na luzie


stat4u