Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Niewe z miasteczka Wiktorów. Mam przejechane 21566.55 kilometrów w tym 10127.52 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.54 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Niewe.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2013

Dystans całkowity:628.49 km (w terenie 316.50 km; 50.36%)
Czas w ruchu:29:34
Średnia prędkość:21.26 km/h
Maksymalna prędkość:49.60 km/h
Suma podjazdów:2507 m
Suma kalorii:20477 kcal
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:52.37 km i 2h 27m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
33.88 km 5.00 km teren
01:18 h 26.06 km/h:
Maks. pr.:38.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 38 m
Kalorie: 1177 kcal
Rower:Spec Epic

Nie było awarii i nie było prowadzone

Czwartek, 27 czerwca 2013 · dodano: 02.07.2013 | Komentarze 0

Łańcuch wyczyszczony i spięty, napęd takoż.
Więc było jeżdżone.
Najpierw do Stanisławowa obadać temat jazdy konnej dla Owoca Żywota Mojego, a potem udało się niejako przy okazji nakłonić moją zdecydowanie lepszą, pierwszą połowę, do przejazdu pożarówką, co to ponoć korzenista jest.
Pożarówka, nie połowa :)
Kategoria Na luzie


Dane wyjazdu:
11.15 km 9.50 km teren
00:55 h 12.16 km/h:
Maks. pr.:27.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 38 m
Kalorie: 259 kcal
Rower:Spec Epic

Była awaria i było prowadzone

Wtorek, 25 czerwca 2013 · dodano: 27.06.2013 | Komentarze 5

W sumie lepsze prowadzone niż wleczone, ale po kolei.
Czasu nie mieliśmy dużo, bo w ciągu godzinki Owoc Żywota Mojego miał wrócić z przedszkola.

Postanowiliśmy wybrać się zatem w teren na całe 20 kilo ("zatem" nadal pozostaje moim ulubionym słowem), czyli w Kampinos i do Roztoki. Ujechaliśmy jakieś 6 kilo i trzeba było wracać. Na podjeździe w okolicach Ławskiej Góry ukręciłem łańcuch. Byłyby nawet z tego fotki, ale zgubiłem kabel do aparatu.

Powrót był masakryczny, bo hordy owadów o owym łańcuchu się dowiedziały i atakowały jak Chińczycy.
Małymi grupami.
Po dwa-trzy miliony.
Kategoria Na luzie


Dane wyjazdu:
29.44 km 10.00 km teren
01:10 h 25.23 km/h:
Maks. pr.:38.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 38 m
Kalorie: 968 kcal
Rower:Spec Epic

Analogicznie do wczoraj tylko na serio bez utaplania.

Niedziela, 23 czerwca 2013 · dodano: 27.06.2013 | Komentarze 2

Z grubsza tak jak wczoraj, tylko jeszcze później* i jeszcze bardziej asfaltowo. Doczyszczenie rowerów po wczoraj trochę nas kosztowało.

Jaki fajny sanset © Niewe


* upał w ciągu dnia zniechęca nas do jakiejkolwiek innej aktywności niż wcieniutarasing i piwing.
Kategoria Na luzie


Dane wyjazdu:
33.11 km 13.00 km teren
01:32 h 21.59 km/h:
Maks. pr.:46.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 44 m
Kalorie: 984 kcal
Rower:Spec Epic

Szosowo

Sobota, 22 czerwca 2013 · dodano: 27.06.2013 | Komentarze 4

Nie chce mi się ufajdać i nie chce mi się terenu, powiedziała Che.
No to zabrałem ją nie „w ufajdanie” i „nie w teren” :)

Na początek nad jezioro. Mieszkamy w prestiżowej lokalizacji, więc w pobliżu musi być woda © Niewe


Miało być płasko i równo i jest © Niewe


Trafiła się jednak krótka sekcja kałuż o twardym dnie :) © Niewe
Kategoria Na luzie


Dane wyjazdu:
62.00 km 30.00 km teren
02:50 h 21.88 km/h:
Maks. pr.:47.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:416 m
Kalorie: 2026 kcal
Rower:Spec Epic

Już po

Niedziela, 16 czerwca 2013 · dodano: 27.06.2013 | Komentarze 0

Po wczorajszych Tropach czas na mały rozjazd na rozruszanie zbolałych nóg. Ruszamy około 17-tej z okolic Olsztynka.
Tak późna pora startu nie była spowodowana wbrew pozorom wczorajszą integracją, bo ta była licha. Theli i Syla byli jacyś śnięci, Che integrowała się od rana, więc w zasadzie nie było co zbierać, a z Liszką nie zadzierałem, bo bym nie mógł prowadzić samochodu do wtorku, biorąc pod uwagę, co serwował ze swojej piersiówy.
Po prostu „rano” zaczęliśmy od zwiedzania Barczewa (warto!!!), a potem skansenu w Olsztynku (też warto!!!)

Normalnie Holandia © Niewe


Jakeśmy się już nawiedzali i ukulturalnili, tośmy pojechali. Z grubsza dookoła jeziora Pluszne. Nie tylko oczywiście, ale to nad Plusznem znaleźliśmy idealną miejscówkę do kontemplacji i kąpieli.

Księżyc raz odwiedził staw, bo miał dużo ważnych spraw © Niewe


Potem znaleźliśmy jeszcze jedną idealną miejscówkę, co to się nazywała Pijalnia Piwa i miała taki wybór piw, że ho ho, no i miała ofertę Browaru Kormoran, ale niestety czekał na nas samochód, więc tylko napełniliśmy plecaczek Śliwką W Piwie (warto!!) i pognaliśmy do auta, autem do domu (warto!!), w domu do kuchni, w kuchni do otwieracza… itd. :)
Kategoria Na luzie


Dane wyjazdu:
151.85 km 120.00 km teren
08:02 h 18.90 km/h:
Maks. pr.:49.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1322 m
Kalorie: 5132 kcal
Rower:Spec Epic

Mazurskie Tropy - Barczewo

Sobota, 15 czerwca 2013 · dodano: 25.06.2013 | Komentarze 8

Kolejny orient tydzień po tygodniu. Niestety tym razem czuję, że nie mam szans na zdobycie takiego miejsca jak na Bike Oriencie. Po pierwsze silniejsza obsada, po drugie miałem ciężki tydzień, w dodatku w zasadzie bez roweru i po trzecie trasa będzie mocno interwałowa, a to mnie zawsze wykańcza.
Potem okazało się, że jest jeszcze „po czwarte” :)
Budowniczy trasy dał ognia i chwilami było ciężko. Nie bardzo ciężko, ale zdecydowanie ciężej niż tydzień temu.

A do tego jeszcze do bazy dotarliśmy już w piątek, więc zaliczyliśmy jeszcze małą integrację z Grzegorzem Liszką, który jako i ja chyba kilka razy oglądał Pijanego Mistrza z Jackie Chanem ;)

Fajnie została rozwiązana kwestia rozdawania map na starcie. Zazwyczaj jest to przepychanka i wyrywanie sobie arkuszy z rąk. Tutaj organizatorzy ustawili nas w rzędzie jak na rozstrzelanie, mapy położyli na chodniku, a potem dali sygnał, że się można po nie schylać i wszyscy dostali mapy jednocześnie. Klikam, że lubię to.

Nie wiem co mnie bardziej cieszy. To, że tu jestem, czy to, że mapy tak fajnie rozdają © Niewe


Fajny patent zastosowany został także na karcie startowej. Umieszczone zostały na niej powtórzone wszystkie opisy punktów. Zazwyczaj mam z tym problem, bo na pozaginanej w mapniku mapie, gówno widać, a tu przez cały rajd miałem na szyi zalaminowaną, podręczną ściągawkę.

Mapy były dwie. Trochę trwało zanim złożyłem je w całość :) © Niewe


A teraz powinien być opis punkt po punkcie jak zdobywałem (notabene) punkty, ale znowu nie będzie. Pamięć mi szwankuje ostatnio. Albo to Alzheimer, albo alkohol, albo jedno i drugie.
Albo po prostu za dużo mam na głowie.
Albo jedno, drugie i trzecie jednocześnie, czyli tak zwana superpozycja.
Czyli coś jak Kwiat Lotosu, ale bez orgazmu na koniec.
Może tak być.

Generalnie początek miałem niezły. Pierwsze 8 punktów zdobywałem w doborowym towarzystwie czołówki czyli Pawła Brudło i Wojtka Paszkowskiego. Wprawdzie podczas przelotów chłopaki mi trochę odjeżdżali, ale potem dopadałem ich w pobliżu punktów, na szukaniu których trochę się schodziło.
Aż w końcu mi uciekli i więcej ich nie widziałem.
Resztę trasy pokonałem z Mikołajem, który mimo, że chwalił się tytułem Harpagana, to o nawigacji miał pojęcie mniej więcej jak kobieta obracająca mapę w samochodzie.
Podawała mu za to noga konkretnie i był zabawny prawie jak ja ;)

To jedyne zdjęcie z trasy. Normalnie jak w górach © Niewe


Thelego, który miał nie jechać na ten rajd, ale który pojechał po mojej małej prowokacji na fejsie :P spotkałem tradycyjnie jadącego z przeciwka, ale zróżnicowany charakter trasy nie pozwolił mi ocenić kto ma dalej do mety.

A trasa była naprawdę specyficzna. Z jednej strony niby tylko 130km optymalnego przebiegu i aż 12 godzin czasu na to, z drugiej strony aż 23PK do zaliczenia, czyli więcej niż na Harpaganie. I to jakich PK!
Dawno się tak po krzaczorach nie nachodziłem.
Całość zajęła mi szokujące dziesięć i pół godziny co dało mi 11. miejsce open.
Dobrze i niedobrze. Theli był pierwszy. Chyba usunę go ze znajomych na fejsie ;)

Na metę dotarłem naprawdę skonany. Ze 150 kilo, które dzisiaj pokonałem, asfaltu było może ze 30 kilo, do tego przewyższenia jak w górach (1330metrów w pionie) i upał.

Normalnie jak przed WKU tylko w koszulce i z rowerem © Niewe


Na szczęście czekała już na mnie moja, niezawodna Che wyposażona w PPP*, a do tego orgi wydawali po jednym zimnym Carlsbergu na łba.
Z Thelego tylko nie mogłem się ponabijać. Oszust zajął pierwsze miejsce.
Z bólem, ale gratuluję :)

Mazurskie Tropy zaliczam do tego samego katalogu co Bike Orient, MTBO i Izerska Wyrypa czyli „Trzeba Być Chorym, Żeby Się Tu Do Czegoś Przyczepić”


* Plecak Pełen Piwa
Kategoria RJnO, Zawody


Dane wyjazdu:
27.00 km 7.00 km teren
01:22 h 19.76 km/h:
Maks. pr.:34.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 22 m
Kalorie: 796 kcal
Rower:Spec Epic

Głupawka

Poniedziałek, 10 czerwca 2013 · dodano: 21.06.2013 | Komentarze 12

Miał być rozjazd po Bike Oriencie i był. Była też głupawka.
Pokręciliśmy się po wioskach w cieniu burzy

Uważam, że oboje jesteśmy bardzo przystojni © Niewe


Zobaczyliśmy jak można mieć psa i nie mieć zasranego trawnika

Bez obroży, bez łańcucha, bez ogrodzenia. Pełna wolność :) © Niewe


No i wreszcie odkryłem o co chodzi z tą cała kadencją, co to ją niektórzy mierzą :)

Po lewej kadencja wysoka, po prawej niska © Niewe
Kategoria Na luzie


Dane wyjazdu:
115.39 km 85.00 km teren
05:53 h 19.61 km/h:
Maks. pr.:38.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:265 m
Kalorie: 3383 kcal
Rower:Spec Epic

Bike Orient Szczepocice Rządowe

Sobota, 8 czerwca 2013 · dodano: 21.06.2013 | Komentarze 16

Miał być szczegółowy opis punkt po punkcie jak to bywało na mym blogu drzewiej, ale nie będzie.
Przyczyna jest tego takowa, że siadam do pisania po prawie dwóch tygodniach od rajdu, mając po drodze jeszcze jeden orient.
Czyli zwyczajnie nie pamiętam wszystkiego.

Dobrze natomiast pamiętam, że noga podawała aż miło i że nawigowałem jakbym stamtąd był.

Generalnie spodziewałem się tego, bo tydzień był udany i pojechałem do Szczepocic w dobrej kondycji fizycznej i psychicznej oraz z bojowym nastawieniem ugrania czegoś więcej niż na Harpaganie.

A pojechaliśmy w sobotę rano naszym cygańskim wozem z Ewuncio i Janeczkiem.
Cygański wóz ma tę zaletę, że mieści tyle osobo rowerów ile trzeba, ale i tę wadę, że jak się za późno wyjedzie i nadrabia prędkością to nie ma litości dla sponsorów.
Janeczka chyba to zabolało ;)

Ostatecznie na miejsce docieramy godzinkę przed startem, czyli tyle ile trzeba żeby dopełnić formalności, przyczepić numery i przywitać się z kim trzeba. A było z kim, bo pojawił się Theli, ChrisEM, oba Nowaki, przy czym jeden nawet z dwoma synami, którzy też startują, i była też Kosma z Tomkiem.
Krótko mówiąc, porajdowe ognisko zapowiadało się grubo :)

Przy okazji okazało się, że razem z Jankiem jesteśmy twarzami tego rajdu, z racji czego należą nam się miliony od organizatorów :)

Specjalnie do zdjęcia podłożyłem nadgarstki pod bicepsy © Niewe


I dostaliśmy te miliony.
Miliony much na prawie każdym punkcie :)


A teraz uwaga, bo przechodzę do sedna.

Start o 10:00 rano. Rozdanie map, chwila na rozkminkę i jedziemy.

Czyżbym zapomniał roweru? © Niewe


Wybrałem wariant odwrotnie do ruchu wskazówek zegara, takoż wybrał też Janek i ChrisEM, w związku z czym ruszamy razem.
Od razu od bramy narzucam szybkie tempo. Czuję, że mogę sobie na to pozwolić gdyż moc jest ze mną, a poza tym trasa jest płaska i krótka, bo zakładany wariant optymalny ma pucharowe minimum czyli 100km. Tyle, że punktów na nim upchanych 20, jak na Harpaganie, więc przeloty będą krótsze.
Do pierwszego punktu (PK6) dolatujemy błyskawicznie. Leciutko przestrzelamy i objeżdżamy go dookoła, ale pierwszy punkt jest dla mnie zawsze najtrudniejszy, więc generalnie uważam, że wyszło nieźle.
Pierwsze koty za płoty. Jak zwykle na takich rajdach powoli zaczynam „integrować” się z mapą, czuję już skalę i zapominam o wszystkim innym skupiając się tylko na jechaniu.

Generalnie to kocham ten stan :)

We trzech zdobywamy kolejno punkty 10, 3, 7, 9, i 17 jednak moi towarzysze są dzisiaj wyraźnie słabsi i z każdą chwilą zostawiam ich coraz bardziej z tyłu. Drogę na PK12 pokonuję już sam.

A tak fajnie były położone punkty © Niewe


Spotykam ich ponownie przed bagnistym PK15 jednak ja już po drodze zdobyłem „trzynastkę”, którą oni ominęli. Czyli jest dobrze :)

PK15 to mordęga. Trzeba ciągnąc rowery po podmokłej łące, ale to jeszcze nic. Prawdziwy hardcore zaczął się później kiedy zamiast wrócić po swoich śladach poczłapaliśmy z Chrisem dalej wzdłuż kanału. Najpierw robiło się coraz głębiej, a potem pojawiły się osty i pokrzywy sięgające mi powyżej pasa. Ciągnąłem rower i kląłem na samego siebie, że dałem się przekonać do tego wariantu.
A na koniec zapadłem się w rowie po pas :)

Niech przeklęte będzie to miejsce ;) © Niewe


Na kolejny punkt (PK16) jedziemy z ChrisEm razem, jednak na wyjeździe z niego się rozdzielamy, po to by spotkać się ponownie z przeciwka na dojeździe do PK14. Pojawia się też Theli, który robi trasę w drugą stronę i który jest dzisiaj moim najważniejszym rywalem ;)
Na czternastkę wpadamy wszyscy razem. To znaczy ja, Theli, ChrisEm, dwóch zawodników, z którymi potem będę tasował się do samego końca i ok. 40 tryliardów much, gzów i innych wielkich, gryzących, niezidentyfikowanych obiektów latających.

Po podbiciu punktu wszyscy jak na komendę rozjeżdżają się po lesie i znowu jadę sam.
I tak już jest generalnie do końca, poza rzeczonymi dwoma zawodnikami, których spotykam za każdym razem tuż przed punktami, a których usilnie próbuję zostawić w tyle.
Przedostatnim punktem jest dla mnie PK5, po którym nareszcie urywam się rywalom.
Na PK8 docieram już sam. Wjeżdżam singlem w lesie, jakbym stamtąd był i napieram do mety. Siły cały czas nie brakuje.

Na mecie małe rozczarowanie.
Spóźnialski Theli tym razem całe 3 minuty przede mną. Jak sam przyznał, finiszował na zmiany z innym zawodnikiem i to dało im przewagę.
Ostatecznie zajmuję siódme miejsce, czyli jak na Harpie :)

Czas odpalić piwka, wziąć lodowaty prysznic, omówić inne warianty trasy i zintegrować się porządnie.

I ja, rozumiesz brachu, pojechałem tędy © Niewe


Nowak Krishna © Niewe



Tak się zintegrowaliśmy, że rano byłem mocno zdziwiony budząc się w namiocie, którego raczej nie rozstawiałem.
Czyli Bike Orientowa klasyka :)

A tak fajnie było następnego dnia. Bo BO to także kajakowy spływ Wartą :) © Niewe
Kategoria RJnO, Zawody


Dane wyjazdu:
53.63 km 5.00 km teren
01:59 h 27.04 km/h:
Maks. pr.:47.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 63 m
Kalorie: 1923 kcal
Rower:Spec Epic

Kolejna odstawka

Piątek, 7 czerwca 2013 · dodano: 10.06.2013 | Komentarze 1

Che znowu musieć na Kabaty.
Ja ją chcieć odwieźć, ale nie mieć za dużo czasu i musieć wracać już w 2/3 drogi.

Miało to też być w pewnym sensie takie niby wprowadzenie przed Bike Orientem.
Kategoria Użytkowo


Dane wyjazdu:
52.47 km 32.00 km teren
02:35 h 20.31 km/h:
Maks. pr.:34.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:177 m
Kalorie: 1532 kcal
Rower:Spec Epic

Konsekwentnie przechodzimy na wino

Środa, 5 czerwca 2013 · dodano: 05.06.2013 | Komentarze 5

Klika razy już przechodziliśmy z różnymi efektami, ale ostatnie przejście było zdecydowanie udane, bo zaraz następnego dnia wykręciliśmy rekordową jak dla mnie średnią na wycieczce.

Badanie nie było może do końca „laboratoryjne”, bo jak się wino skończyło to wróciłem do piwa, ale jednak są poszlaki wskazujące, że wino może być lepsze niż piwo albo przynajmniej dobrze je uzupełniać.

W końcu wyniki Radka są najlepszym tego świadectwem (29. miejsce w rajdzie Budapeszt-Kraków, a Radek cały składa się z wina jak inni ludzie z wody)

Dzisiaj miały być testy w terenie, ale nie do końca to wyszło tak jak wyjść miało. To znaczy pojechaliśmy w teren i zrobiliśmy pętle po Kampinosie i nawet nieźle się jechało, ale wynik nie jest miarodajny, bo wczoraj zdecydowanie wróciłem jednak do piwa.

Na winie pozostała jednak Che, a jechaliśmy razem.

Cholera, sam już nie wiem jak to interpretować.

Wydaje mi się, że po prostu trzeba eksperymentować cały czas.

Jutro ostateczne przepalenie przed Bike Orientem, po powrocie z dzisiejszej wycieczki wracamy zatem do wina.

Wino serwuje się według pewnych zasad. Za jednym z winiarskich portali:
„Przy nalewaniu bardzo dojrzałego wina lekko pochylony kieliszek powinno się trzymać za nóżkę i powoli nalewać wino po ściance kieliszka. Przy nalewaniu wina młodego nie musimy trzymać kieliszka w ręku, należy jednak lać wino powoli aby się nie wzburzyło. Powinniśmy również pamiętać, aby podczas nalewania nie zasłaniać swoją postacią butelki ani kieliszka, jak również o tym, że przy nalewaniu butelkę należy trzymać w taki sposób, aby była zwrócona etykietą do osoby, której serwujemy wino.
Pamiętajmy, że kieliszków nie należy wypełniać „po brzegi" - wino nie rozwinie się wtedy w pełni i nie będziemy mogli docenić jego walorów aromatycznych i smakowych.

Kieliszki do białego wina należy napełniać najwyżej do połowy, natomiast kieliszki do wina czerwonego napełniamy w około 1/3.


Che tych zasad chyba jednak nie czytała, albo czytała i ma je w dupie, bo:

Konsekwentnie przechodzimy na wino. I mamy własnego stajla © Niewe


Jakby ktoś pytał to wyjaśniam, że nie jestem ciota żeby pić wino z kieliszka :P

I tak się zastanawiam, o czym właściwie jest ten wpis i czy na pewno on jest na bikestats?

Pewien nie jestem, ale:
- po pierwsze primo, przeszliśmy na wino, więc niektóre fakty mogą mi się mieszać,
- po drugie primo, Che miała wąty, że ostatnie moje wpisy były lakoniczne i krótkie.

No to dzięki temu bełkotowi (albo bełkotu, jeśli bełkot ma oczy) i cytatowi (albo cytatu, jeśli cytat ma oczy) jest długi jak należy i powinien ją zadowolić :P
Kategoria Na luzie


stat4u