Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Niewe z miasteczka Wiktorów. Mam przejechane 21566.55 kilometrów w tym 10127.52 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.54 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Niewe.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
65.46 km 57.00 km teren
05:43 h 11.45 km/h:
Maks. pr.:64.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

MTB Maraton Istebna

Sobota, 25 września 2010 · dodano: 26.09.2010 | Komentarze 4

Tak jak w zeszłym roku, ale inaczej :)
Tym razem pojechałem z Jankiem. Wczoraj zrobiliśmy małą rozgrzewkę, dzisiaj teoretycznie mamy się ścigać na serio. Teoretycznie, bo raz, że nadal czuje się chory, dwa że czuje w nogach wczorajszy dzień. Janek się chyba szybciej zregenerował, ale jakby nie było jest młodszy ;)
W każdym razie wstajemy rano, zjeżdżamy się zarejestrować i odebrać numery startowe, a potem na jajeczniczkę do "restauracji". Ostatnie poprawki w sprzęcie, dylematy jak się ubrać (żeby było ciepło, a nie żeby było ładnie) pogawędki z rywalami z pokoju obok itp. Czas zlatuje nie wiadomo kiedy i można zacząć rozgrzewkę. Kręcimy się chwilę po okolicy, sprawdzając jednocześnie czy dobrze dobraliśmy warstwy ubrań. Ostatecznie zdecydowałem się na potówkę z długim rękawem i koszulkę na to. Już czuję, że na podjazdach będę w tym pływał, ale jednak na zjazdach potrafi człowieka przewiać, a ja nie jestem do końca zdrowy, więc wolę nie ryzykować.
10:40 ustawiamy się na starcie i jak krowy żujemy co tam kto ma po kieszeniach i zakładamy o browara kto wygra :)


Start tradycyjnie długo asfaltem pod górę. Jadę spokojnie, nie chcę się spalić i wyprzedzają mnie w zasadzie wszyscy. Z tego co widzę jednak większość to oszołomy, które chyba nie do końca zdają sobie sprawę ze stopnia trudności tego maratonu. Asfalt przechodzi w szuter, szuter w kamienie, nachylenie stoku rośnie i kawałek po kawałku odzyskuje swoją pozycję w peletonie :) Pojawiają się już pierwsi stojący i dyszący na poboczu, to ci co tak cisnęli na początku :) Janek w międzyczasie wyrywa trochę do przodu, ale nawet nie próbuję go gonić wychodząc z założenia, że jeszcze mam na to kupę czasu. Kręci mi się słabo, czuję zmęczenie po wczorajszej jeździe i ogólny spadek formy spowodowany "tym i owym", dodatkowo ciężko mi się piję z bukłaka bo mam kompletnie zapchany nos i jak pociągam z rurki to się duszę. Ale jadę i podziwiam widoki. To najważniejsze :)
Pierwszy mały kryzys mam na podjeździe do Koniakowa. Droga po płytach prowadząca jakieś 30% pod górę. Dla mnie nie podjechania. W sumie nikt przy mnie nie podjechał, ale to żadne wytłumaczenie. Następny w kolejce jest podjazd pod Ochodzitę. Zarówno w 2007 jak i w 2009 pchałem, w tym roku nawet nie dopuszczam takiej możliwości. Muszę wjechać i zjechać ten "pagórek" w całości. To jedyne założenie jakie sobie na ten maraton przyjąłem. I udało się :) Wprawdzie musiałem trochę pokrzykiwać na tych, którym się odechciewało w trakcie i odpoczywali na całej szerokości drogi, ale wjechałem absolutnie całość. Na szczycie pstrykam szybką fotkę i ognia w dół.

Wydaje mi się, że jestem super zjazdowcem, bo gnam w dół na złamanie karku wyprzedzając sporo osób, dopóki nie wyprzedza mnie znienacka inny gościu. Ale on jechał na Santa Cruzie z opuszczaną sztycą, więc to się nie liczy :P
W okolicach 35. km zaliczam totalne odcięcie. Nie jestem w stanie podjechać w zasadzie żadnego podjazu. Janek, który jeszcze w okolicach bufetu gdzieś mi tam majaczył w oddali znika bezpowrotnie. Już wiem, że przerżnąłem browara. NA zmianę jadąc i pchajac wjeżdżam do Słowacji. Zaczyna się to co w tym maratonie lubię najbardziej. Szybkie trawiaste zjazdy po słowackich pagórkach

Prędkości oscylują w okolicach 50-60 km/h, maksa wykręcam 64 km/h. Jest czad :)
No ale jak się pozjeżdżało to i trzeba wjechać. A w zasadzie w moim przypadku wepchać :/ Przepchałem w zasadzie przez całe Czechy, lekko nie było.
Powrót do Polski i na deser słynne już korzenie przed samą metą. Znowu podejmuje wyzwanie i zjeżdżam całość. No prawie :) bez tych ostatnich dwóch metrów po nawrocie. Ciasno było od stojących rowerzystów i nie mogłem wziąć zamachu.

Na metę docieram 12 minut po Janku z czasem 5h 23min czyli około 50 minut później niż w zeszłym roku. Słabo :/
Z drugiej strony jestem zadowolony, bo podjechałem w całości Ochodzitę i zjechałem wszystko bez podpórek. Dopisała też pogoda. A miałem naprawdę sporo czasu na podziwianie krajobrazów ;)

Po maratonie szeroko rozumiana regeneracja w okolicznych knajpach :)
Już tęsknię za górami.
Kategoria Góry, Zawody



Komentarze
Niewe
| 07:34 środa, 29 września 2010 | linkuj No cóż, trasa może była dłuższa i trudniejsza, ale na pewno nie o 50 minut. Prawda jest taka, ze ciężko i zadziwiająco jak na mnie konsekwentnie pracowałem od paru miesięcy nad spadkiem formy, wiec bez niespodzianek :)
Goro
| 07:11 środa, 29 września 2010 | linkuj No Panowie, gratuluję startu ;)
Oczywiscie z całego serca żałuję, że mnie tam nie było.
Niewe - gdybym pojechał miałbym szansę na browara ;) 50 min w plecy w porównaniu z zeszyłm rokiem to sporo.
Janek - jak tam sprzęt sie spisał?
josiv
| 12:00 wtorek, 28 września 2010 | linkuj Trasa była piękna, najlepszy chyba długi zjazd na Słowację, zresztą wszystkie zjazdy były super, luźne kamienie, ubite kamienie, ubita gruntowa, lekko błotnista, polna droga, pole, strome, wyboiste, korzeniowe (moment moment... nie było piaskowych! ale tego mamy w naszej okolicy pod dostatkiem :) ) ale i tak zaliczyłem dwa dzwony, jeden podczas wyprzedzania na początku w tłumie a drugi w koleinie na lekkim zjeździe w błocie, na szczęście bez strat.
Ciężko też powiedzieć że się zregenerowałem, czułem się ok ale....60 km dzień przed, było trochę za dużo a codzienne suplementy z ostatnich dni w postaci aspiryny, wapna, witaminy c i rutinoskorbinu trochę bardziej wypłukują niż dają energii.
Ale też tęsknie i prosty wniosek, za mało jeżdżę po górach co z tego że wszystkich mijałem na zajdach skoro i tak zaraz mnie dochodzili na wjazdach. Podnoszę stawkę do 2 piw za rok !
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa hwala
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

stat4u