Info
Ten blog rowerowy prowadzi Niewe z miasteczka Wiktorów. Mam przejechane 21566.55 kilometrów w tym 10127.52 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.54 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2013, Październik1 - 7
- 2013, Wrzesień8 - 7
- 2013, Sierpień3 - 2
- 2013, Czerwiec12 - 57
- 2013, Maj7 - 5
- 2013, Kwiecień10 - 37
- 2013, Marzec12 - 59
- 2013, Luty3 - 19
- 2013, Styczeń1 - 14
- 2012, Grudzień3 - 18
- 2012, Listopad3 - 39
- 2012, Październik8 - 72
- 2012, Wrzesień14 - 98
- 2012, Sierpień6 - 53
- 2012, Lipiec12 - 66
- 2012, Czerwiec11 - 139
- 2012, Maj12 - 152
- 2012, Kwiecień9 - 112
- 2012, Marzec3 - 34
- 2012, Luty9 - 71
- 2012, Styczeń8 - 93
- 2011, Grudzień8 - 78
- 2011, Listopad7 - 80
- 2011, Październik6 - 43
- 2011, Wrzesień11 - 128
- 2011, Sierpień10 - 77
- 2011, Lipiec12 - 103
- 2011, Czerwiec7 - 79
- 2011, Maj17 - 181
- 2011, Kwiecień12 - 176
- 2011, Marzec3 - 3
- 2011, Luty5 - 3
- 2011, Styczeń3 - 19
- 2010, Grudzień3 - 13
- 2010, Listopad4 - 8
- 2010, Październik4 - 13
- 2010, Wrzesień8 - 15
- 2010, Sierpień7 - 2
- 2010, Lipiec9 - 6
- 2010, Czerwiec12 - 28
- 2010, Maj7 - 21
- 2010, Kwiecień11 - 35
- 2010, Marzec3 - 3
- 2010, Luty2 - 1
- 2010, Styczeń6 - 4
- 2009, Grudzień5 - 6
- 2009, Listopad4 - 4
- 2009, Październik4 - 17
- 2009, Wrzesień6 - 19
- 2009, Sierpień10 - 6
- 2009, Lipiec5 - 9
Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2009
Dystans całkowity: | 740.60 km (w terenie 346.00 km; 46.72%) |
Czas w ruchu: | 34:52 |
Średnia prędkość: | 21.24 km/h |
Maksymalna prędkość: | 61.00 km/h |
Liczba aktywności: | 10 |
Średnio na aktywność: | 74.06 km i 3h 29m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
77.00 km
45.00 km teren
03:40 h
21.00 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona Cinder Cone
Wolin dla odmiany
Piątek, 28 sierpnia 2009 · dodano: 29.08.2009 | Komentarze 0
Tym razem na wschód. Tam musi być jakaś cywilizacja ;-)
Na początek międzynarodowym szlakiem rowerowym R10 w stronę Międzyzdrojów (brr... ohyda), potem trochę kręcenia po Wolińskim Parku Narodowym (piękne miejsce). Potem na południe w stronę Ulina. Zaplanowałem sobie, że się wbiję na niebieski pieszy i pojadę zwiedzić ruiny myśliwskiego pałacyku. Tak przynajmniej było to opisane na mapie. Niebieski pieszy okazała się być rozjechaną traktorami piaskową rynną, w dodatku pod górę, a na koniec wziął się i zupełnie zbiesił zamieniając w zwykły ugór. Pół godzinki pchania wynagrodził mi zajefajny zjazd kompletnie nie odwiedzanym chyba od lat przez nikogo wąwozem. Znowu piękne miejsce. Na miejscu okazało się, ze ruiny pałacyku to może kiedyś i były, ale teraz zostało już może wszystkiego z 50 cegieł :/ Trudno. Planowałem zjechać dalej niebieskim, przekroczyć drogę (3) i wrócić niebieskim rowerowym przez lasy. Ponieważ jednak zrobiło się krucho z czasem, a nowy asfalt okazał się być wyposażony w szerokie i równe pobocze, pognałem prosto do domu.
Na początek międzynarodowym szlakiem rowerowym R10 w stronę Międzyzdrojów (brr... ohyda), potem trochę kręcenia po Wolińskim Parku Narodowym (piękne miejsce). Potem na południe w stronę Ulina. Zaplanowałem sobie, że się wbiję na niebieski pieszy i pojadę zwiedzić ruiny myśliwskiego pałacyku. Tak przynajmniej było to opisane na mapie. Niebieski pieszy okazała się być rozjechaną traktorami piaskową rynną, w dodatku pod górę, a na koniec wziął się i zupełnie zbiesił zamieniając w zwykły ugór. Pół godzinki pchania wynagrodził mi zajefajny zjazd kompletnie nie odwiedzanym chyba od lat przez nikogo wąwozem. Znowu piękne miejsce. Na miejscu okazało się, ze ruiny pałacyku to może kiedyś i były, ale teraz zostało już może wszystkiego z 50 cegieł :/ Trudno. Planowałem zjechać dalej niebieskim, przekroczyć drogę (3) i wrócić niebieskim rowerowym przez lasy. Ponieważ jednak zrobiło się krucho z czasem, a nowy asfalt okazał się być wyposażony w szerokie i równe pobocze, pognałem prosto do domu.
Kategoria Na luzie
Dane wyjazdu:
100.00 km
35.00 km teren
04:30 h
22.22 km/h:
Maks. pr.:48.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona Cinder Cone
Znowu Uznam
Środa, 26 sierpnia 2009 · dodano: 26.08.2009 | Komentarze 0
Znowu krajoznawczo. Tym razem wybrzeżem do Penemuende. Tam zwiedzamy U-Boota i interaktywną wystawę naukową. Po drodze oczywiście fischbrotschen mit matias i browarki :-) Powrót asfaltem.
Kategoria Na luzie
Dane wyjazdu:
72.00 km
15.00 km teren
03:32 h
20.38 km/h:
Maks. pr.:61.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona Cinder Cone
Uznam
Wtorek, 25 sierpnia 2009 · dodano: 26.08.2009 | Komentarze 0
Turystyczno-rekreacyjna przejażdżka z bratem po wyspie Uznam.
Kategoria Na luzie
Dane wyjazdu:
55.00 km
55.00 km teren
02:47 h
19.76 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Giant Granite
Mazovia MTB Mława
Niedziela, 23 sierpnia 2009 · dodano: 23.08.2009 | Komentarze 0
Dzień pełen skuch :-)
Kona nad morzem, więc na maraton biorę swojego starutkiego Gianta. Wczoraj wieczorem go jako tako przejrzałem i załadowałem do auta, żeby rano mieć już to z głowy. Rano pierwsza skucha. Otwieram bagażnik, a tylne koło stoi na flaku :/
W drodze do Mławy zatrzymujemy się na stacji i zmieniam dętkę. Na maraton pojadę bez zapasu. O 11:00 start i na pierwszym podjeździe skucha numer 2. Napęd w tym rowerze to może i działa, ale na płaskim asfalcie. Próba porządnego stanięcia na pedałach powoduje zrywanie napędu :/ Trudno trzeba będzie redukować i kręcić młynki.
Na ok. 8 km skucha numer 3 :-) Zapieka się przednia piasta i w akompaniamencie trzasków, zgrzytów i pisków staje na amen. Próbuję poluzować trochę kontry, ale ze względu na ich temperaturę nie mogę nawet dotknąć śrub. W końcu jakimś cudem uruchamiam piastę i jadę dalej. Straciłem ok 10 minut, wybiłem się z rytmu, a rower wydaje dźwięki jak duża maszyna rolnicza podczas pracy w polu :-) Spoko, jeszcze tylko 45 km. Na 13-tym kilometrze do kompletu psuje się też licznik, ale piasta jakoś się kręci. Około 25 kilometra dochodzi mnie Goro. Też miał awarię, wypięła mu się linka przedniej przerzutki i stracił sporo czasu. Nawet nie zauważyłem kiedy go wyprzedziłem. Kawałek jedziemy razem, ale jakieś 10 kilo przed metą, na podjeździe, znowu kręcę młynki na tym swoim napędzie i Goro mi znika z oczu. Na metę dojeżdżam chwilę po nim (jeszcze nie znam wyników).
Potem pićku, ciasta, kąpiel w jeziorze i wylegiwanie się na słoneczku :-)
Pomimo tych wszystkich przeciwności uznaję ten maraton za bardzo udany. Piękna pogoda, przepiękna trasa, zero piachu, spore pokłady siły i kąpiel w ładnym jeziorku. To była dobrze spędzona niedziela.
Kona nad morzem, więc na maraton biorę swojego starutkiego Gianta. Wczoraj wieczorem go jako tako przejrzałem i załadowałem do auta, żeby rano mieć już to z głowy. Rano pierwsza skucha. Otwieram bagażnik, a tylne koło stoi na flaku :/
W drodze do Mławy zatrzymujemy się na stacji i zmieniam dętkę. Na maraton pojadę bez zapasu. O 11:00 start i na pierwszym podjeździe skucha numer 2. Napęd w tym rowerze to może i działa, ale na płaskim asfalcie. Próba porządnego stanięcia na pedałach powoduje zrywanie napędu :/ Trudno trzeba będzie redukować i kręcić młynki.
Na ok. 8 km skucha numer 3 :-) Zapieka się przednia piasta i w akompaniamencie trzasków, zgrzytów i pisków staje na amen. Próbuję poluzować trochę kontry, ale ze względu na ich temperaturę nie mogę nawet dotknąć śrub. W końcu jakimś cudem uruchamiam piastę i jadę dalej. Straciłem ok 10 minut, wybiłem się z rytmu, a rower wydaje dźwięki jak duża maszyna rolnicza podczas pracy w polu :-) Spoko, jeszcze tylko 45 km. Na 13-tym kilometrze do kompletu psuje się też licznik, ale piasta jakoś się kręci. Około 25 kilometra dochodzi mnie Goro. Też miał awarię, wypięła mu się linka przedniej przerzutki i stracił sporo czasu. Nawet nie zauważyłem kiedy go wyprzedziłem. Kawałek jedziemy razem, ale jakieś 10 kilo przed metą, na podjeździe, znowu kręcę młynki na tym swoim napędzie i Goro mi znika z oczu. Na metę dojeżdżam chwilę po nim (jeszcze nie znam wyników).
Potem pićku, ciasta, kąpiel w jeziorze i wylegiwanie się na słoneczku :-)
Pomimo tych wszystkich przeciwności uznaję ten maraton za bardzo udany. Piękna pogoda, przepiękna trasa, zero piachu, spore pokłady siły i kąpiel w ładnym jeziorku. To była dobrze spędzona niedziela.
Kategoria Zawody
Dane wyjazdu:
49.00 km
0.00 km teren
02:01 h
24.30 km/h:
Maks. pr.:57.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona Cinder Cone
Na Rozdroże
Piątek, 21 sierpnia 2009 · dodano: 22.08.2009 | Komentarze 0
Zarejestrować się na Mławę.
Nie zdążyłem kliknąć, więc musiałem się stawić w rejestracji osobiście. Przy okazji odbieram koszulkę Mazovii. Robię to bardzo ostrożnie żeby się nie rozpadła. Jak wszystko u Zamany tak i koszulka jest najtańsza z możliwych. Czuję, że będę miał szmatę do roweru z logiem Mazovii :/
Po rejestracji z Gorem pod rurkę na Belfasta, a na koniec odstawiam rower do braciszka. Trzy dni nie będę go widział. Roweru oczywiście ;-) Spotkamy się dopiero nad morzem.
Nie zdążyłem kliknąć, więc musiałem się stawić w rejestracji osobiście. Przy okazji odbieram koszulkę Mazovii. Robię to bardzo ostrożnie żeby się nie rozpadła. Jak wszystko u Zamany tak i koszulka jest najtańsza z możliwych. Czuję, że będę miał szmatę do roweru z logiem Mazovii :/
Po rejestracji z Gorem pod rurkę na Belfasta, a na koniec odstawiam rower do braciszka. Trzy dni nie będę go widział. Roweru oczywiście ;-) Spotkamy się dopiero nad morzem.
Kategoria Użytkowo
Dane wyjazdu:
65.00 km
30.00 km teren
02:50 h
22.94 km/h:
Maks. pr.:38.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona Cinder Cone
Trzy godziny w Kampinosie
Poniedziałek, 17 sierpnia 2009 · dodano: 17.08.2009 | Komentarze 2
Miałem nie wyłazić z domu w ten upał, ale się Goro napatoczył i mnie przekabacił. Plan jest taki, że go odstawię do mostu w Nowym Dworze.
Więc jadziem. Najpierw przez Wólkę do Truskawia i Izabelina, przez Sieraków gdzie of kors robimy po piwku, dalej przez puszczę do Palmir. Z Palmir jedziemy do Palmir :-) i dalej na Łomną. Finish asfaltem wzdłuż trasy Gdańskiej. Wzruszające pożegnanie na moście i mogę wracać przez puszczę do domu, nareszcie dobrym tempem, bez zamulającego Gora na ogonie :-P
Jadę przez Jesionkę, Brzozówkę i żółtym szlakiem przez rezerwat Dębły i do domku.
Po drodze obadałem klika ewentualnych miejscówek na czwartkowy piknik w plenerze, ale niestety żadna nie spełniła moich oczekiwań :/
Więc jadziem. Najpierw przez Wólkę do Truskawia i Izabelina, przez Sieraków gdzie of kors robimy po piwku, dalej przez puszczę do Palmir. Z Palmir jedziemy do Palmir :-) i dalej na Łomną. Finish asfaltem wzdłuż trasy Gdańskiej. Wzruszające pożegnanie na moście i mogę wracać przez puszczę do domu, nareszcie dobrym tempem, bez zamulającego Gora na ogonie :-P
Jadę przez Jesionkę, Brzozówkę i żółtym szlakiem przez rezerwat Dębły i do domku.
Po drodze obadałem klika ewentualnych miejscówek na czwartkowy piknik w plenerze, ale niestety żadna nie spełniła moich oczekiwań :/
Kategoria Na luzie
Dane wyjazdu:
181.00 km
110.00 km teren
08:39 h
20.92 km/h:
Maks. pr.:45.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona Cinder Cone
Wiktorów-Zegrze-Serock-Pułtusk-Wyszków-Łochów
Sobota, 15 sierpnia 2009 · dodano: 15.08.2009 | Komentarze 2
Najpierw szybka rozgrzewka w drodze na Żerań, na spotkanie z Gorem. Na miejscu żalimy się sobie wzajemnie co komu się kończy w rowerze ;-) i grzejemy nad kanałkiem w kierunku Serocka na spotkanie ze Szwagrem. Szwagrowi też coś się ostatnio popsuło, więc będzie można ponarzekać gremialnie. Z Serocka przez Wierzbicę i Łachę nad samą Narwią jedziemy do Pułtuska. W Pułtusku znajdujemy czynną knajpę i spędzamy w niej przynajmniej godzinkę. To nasza ulubiona część wyjazdów rowerowych :-) Napici i posileni jedziemy dalej na północ wzdłuż Narwi. W jednej ze wsi trafiamy na festyn/odpust czy jak to się tam nazywa z okazji Najświętszej Marii Panny. Folklor na całego :-)
Oczywiście robimy po piwku. Dalej tradycyjnie wzdłuż zakola rzeki, odbijamy na południe i błądząc po polach oraz przekraczając niezliczone elektryczne pastuchy docieramy do linii kolejowej, wzdłuż której jedziemy do Wyszkowa. W Wyszkowie po odstaniu uczciwej kolejki spożywamy MegaCzaderskie Lody. Tu zdecydowanie trzeba będzie jeszcze wrócić. Po lodach ruszamy w kierunku Łochowa do stacji PKP. W połowie drogi rozstajemy się ze Szwagrem, który chyba wymiękł ;-) Wjeżdżając do Łochowa widzimy odjeżdżający pociąg. Następny mamy za godzinkę, więc poświęcamy czas na Ważne Sprawy w lokalnym barze. Godzinkę później siedzimy już w luksusowym wagonie Kolei Mazowieckich "pędząc" w kierunku Warszawy. W pociągu poznajemy parę Niemców jadących podróżujących z sakwami z Estonii, przez Litwę i Polskę. Na docelowej stacji Warszawa Wileńska zadają nam trudne pytanie gdzie tu kupić bilet do Berlina. Nie ma rady trzeba ich odholować na Warsaw Grand Central Station :-0 Goro odbija na Tarchomin, więc odstawiam Niemiaszków sam. Widzę, że są pod lekkim wrażeniem infrastrukturalnych ułatwień dla rowerzystów w centrum naszego pięknego miasta :-) Dalej już sam jadę przez Wolę na Jelonki gdzie czeka na mnie żonka z córką i zimnym Carlsbergiem. Bilans dnia całkiem przyjemny. 180 kilo w pedałach, z czego większość w terenie, całkiem przyzwoita średnia, odpowiedni promilaż ;-) i zajebiste krajobrazy. Muszę przyznać, że puszcza Biała i okolice to całkiem ładny kawałek Polski.
Niestety Goro i Szwagier całą drogę mocno zamulali i ciągle musiałem na nich czekać, są naprawdę słabi w tym sezonie :-P
Pozdrawiam
PS.
A jak wam się nie podoba taka wersja wydarzeń to se załóżcie swoje własne blogi :-P
Człowiek-zakąska ;-)© Niewe
Oczywiście robimy po piwku. Dalej tradycyjnie wzdłuż zakola rzeki, odbijamy na południe i błądząc po polach oraz przekraczając niezliczone elektryczne pastuchy docieramy do linii kolejowej, wzdłuż której jedziemy do Wyszkowa. W Wyszkowie po odstaniu uczciwej kolejki spożywamy MegaCzaderskie Lody. Tu zdecydowanie trzeba będzie jeszcze wrócić. Po lodach ruszamy w kierunku Łochowa do stacji PKP. W połowie drogi rozstajemy się ze Szwagrem, który chyba wymiękł ;-) Wjeżdżając do Łochowa widzimy odjeżdżający pociąg. Następny mamy za godzinkę, więc poświęcamy czas na Ważne Sprawy w lokalnym barze. Godzinkę później siedzimy już w luksusowym wagonie Kolei Mazowieckich "pędząc" w kierunku Warszawy. W pociągu poznajemy parę Niemców jadących podróżujących z sakwami z Estonii, przez Litwę i Polskę. Na docelowej stacji Warszawa Wileńska zadają nam trudne pytanie gdzie tu kupić bilet do Berlina. Nie ma rady trzeba ich odholować na Warsaw Grand Central Station :-0 Goro odbija na Tarchomin, więc odstawiam Niemiaszków sam. Widzę, że są pod lekkim wrażeniem infrastrukturalnych ułatwień dla rowerzystów w centrum naszego pięknego miasta :-) Dalej już sam jadę przez Wolę na Jelonki gdzie czeka na mnie żonka z córką i zimnym Carlsbergiem. Bilans dnia całkiem przyjemny. 180 kilo w pedałach, z czego większość w terenie, całkiem przyzwoita średnia, odpowiedni promilaż ;-) i zajebiste krajobrazy. Muszę przyznać, że puszcza Biała i okolice to całkiem ładny kawałek Polski.
Niestety Goro i Szwagier całą drogę mocno zamulali i ciągle musiałem na nich czekać, są naprawdę słabi w tym sezonie :-P
Pozdrawiam
PS.
A jak wam się nie podoba taka wersja wydarzeń to se załóżcie swoje własne blogi :-P
Dane wyjazdu:
66.00 km
1.00 km teren
02:19 h
28.49 km/h:
Maks. pr.:38.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona Cinder Cone
Do Kajetan
Czwartek, 13 sierpnia 2009 · dodano: 13.08.2009 | Komentarze 0
Szosą do Pruszkowa żeby na miejscu się dowiedzieć, że Drzewek dzisiaj odpada :/ K.. jak zawsze w ostatniej chwili. A więc z samym Pawłem, który postanowił "wziąć się za siebie" jademy do Kajetan, do Parysów. Tam piwko, nasiadówka i powrót. Po drodze Paweł rzuca niewinnie i niby żartem: to co, do Michała na tatarka?
:-) Mądry ten Paweł, będzie z niego kolaż. A więc do Komorowa na tatarka. Do tatarka oczywiście zestaw standardowy. Dalej już w kompletnych ciemnościach do Pruszkowa, a potem przez Mosznę, Płochocin i Pilaszków do domu. Na polnej drodze pomiędzy Feliksowem, a Wiktorowem dochodzę jakieś auto. Kierowca chyba jest przerażony moją przednią lampką, bo zjeżdża mi z drogi. Albo taki uprzejmy :-) W każdym razie wyprzedzam go, zaliczam potężną kałuże i cały wykropkowany błotem wpadam do swojej wsi. A cała drogę byłem taki czysty...
Aaa, lampka gaśnie przed samą bramą. To się nazywa mieć wyczucie :-)
:-) Mądry ten Paweł, będzie z niego kolaż. A więc do Komorowa na tatarka. Do tatarka oczywiście zestaw standardowy. Dalej już w kompletnych ciemnościach do Pruszkowa, a potem przez Mosznę, Płochocin i Pilaszków do domu. Na polnej drodze pomiędzy Feliksowem, a Wiktorowem dochodzę jakieś auto. Kierowca chyba jest przerażony moją przednią lampką, bo zjeżdża mi z drogi. Albo taki uprzejmy :-) W każdym razie wyprzedzam go, zaliczam potężną kałuże i cały wykropkowany błotem wpadam do swojej wsi. A cała drogę byłem taki czysty...
Aaa, lampka gaśnie przed samą bramą. To się nazywa mieć wyczucie :-)
Kategoria Na luzie
Dane wyjazdu:
72.00 km
55.00 km teren
04:22 h
16.49 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona Cinder Cone
MPK z Goro i Szwagrem
Niedziela, 9 sierpnia 2009 · dodano: 10.08.2009 | Komentarze 2
Lajtowa przejażdżka po MPK. Upał i mega kac Gora nie nastrajały do większych wojaży. Pierwsza połowa trasy to zdecydowanie emeryten tempo. Przez MPK nad Świder, a po drodze małe zakupy w sklepiku. Potem znajdujemy pierwsze dogodne miejsce nad Świdrem i zaczynamy piknik. Piwka, kanapki, sesja zdjęciowa i brodzenie po wodzie. Obok nas Świdrem spływa jakiś zorganizowany osiedlowy spływ kajakowy i Goro od razu spotyka znajomych w jednym z kajaków. Niezła jazda, świat jest przerażająco mały.
Posileni i napici ścigamy się krętą ścieżką nad Świdrem. Czad był :-) To znaczy ja i Szwagier się ścigamy. Goro jednak cały czas jeszcze skacowany. W sumie dopiero po wyjeździe z MPK i przeskoczeniu nad Wisłę jakby odżywa. Wzdłuż Wisły kierujemy się w stronę Wawy. Przytrafia się nawigacyjna wpadka, bo droga, którą jedziemy nagle zamienia się w wędkarską ścieżkę i niknie w zaroślach. Wracamy parę kilo i jedziemy wałem, potem ścieżką rowerową wzdłuż trasy "jakiejśtam", potem kawałek przez osiedla i wbijamy się na Trakt Lubelski, skąd już rzut beretem do naszej bazy.
Posileni i napici ścigamy się krętą ścieżką nad Świdrem. Czad był :-) To znaczy ja i Szwagier się ścigamy. Goro jednak cały czas jeszcze skacowany. W sumie dopiero po wyjeździe z MPK i przeskoczeniu nad Wisłę jakby odżywa. Wzdłuż Wisły kierujemy się w stronę Wawy. Przytrafia się nawigacyjna wpadka, bo droga, którą jedziemy nagle zamienia się w wędkarską ścieżkę i niknie w zaroślach. Wracamy parę kilo i jedziemy wałem, potem ścieżką rowerową wzdłuż trasy "jakiejśtam", potem kawałek przez osiedla i wbijamy się na Trakt Lubelski, skąd już rzut beretem do naszej bazy.
Kategoria Na luzie
Dane wyjazdu:
3.60 km
0.00 km teren
00:12 h
18.00 km/h:
Maks. pr.:27.00 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona Cinder Cone
Nareszcie prawdziwa wyprawa z sakwami...
Środa, 5 sierpnia 2009 · dodano: 05.08.2009 | Komentarze 0
... do sklepu po ziemniaki, fasolkę, włoszczyznę i pieczywo.
Będzie dobra, lekka zupka warzywno-fasolowa. :-)
Będzie dobra, lekka zupka warzywno-fasolowa. :-)
Kategoria Użytkowo