Info
Ten blog rowerowy prowadzi Niewe z miasteczka Wiktorów. Mam przejechane 21566.55 kilometrów w tym 10127.52 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.54 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2013, Październik1 - 7
- 2013, Wrzesień8 - 7
- 2013, Sierpień3 - 2
- 2013, Czerwiec12 - 57
- 2013, Maj7 - 5
- 2013, Kwiecień10 - 37
- 2013, Marzec12 - 59
- 2013, Luty3 - 19
- 2013, Styczeń1 - 14
- 2012, Grudzień3 - 18
- 2012, Listopad3 - 39
- 2012, Październik8 - 72
- 2012, Wrzesień14 - 98
- 2012, Sierpień6 - 53
- 2012, Lipiec12 - 66
- 2012, Czerwiec11 - 139
- 2012, Maj12 - 152
- 2012, Kwiecień9 - 112
- 2012, Marzec3 - 34
- 2012, Luty9 - 71
- 2012, Styczeń8 - 93
- 2011, Grudzień8 - 78
- 2011, Listopad7 - 80
- 2011, Październik6 - 43
- 2011, Wrzesień11 - 128
- 2011, Sierpień10 - 77
- 2011, Lipiec12 - 103
- 2011, Czerwiec7 - 79
- 2011, Maj17 - 181
- 2011, Kwiecień12 - 176
- 2011, Marzec3 - 3
- 2011, Luty5 - 3
- 2011, Styczeń3 - 19
- 2010, Grudzień3 - 13
- 2010, Listopad4 - 8
- 2010, Październik4 - 13
- 2010, Wrzesień8 - 15
- 2010, Sierpień7 - 2
- 2010, Lipiec9 - 6
- 2010, Czerwiec12 - 28
- 2010, Maj7 - 21
- 2010, Kwiecień11 - 35
- 2010, Marzec3 - 3
- 2010, Luty2 - 1
- 2010, Styczeń6 - 4
- 2009, Grudzień5 - 6
- 2009, Listopad4 - 4
- 2009, Październik4 - 17
- 2009, Wrzesień6 - 19
- 2009, Sierpień10 - 6
- 2009, Lipiec5 - 9
Wpisy archiwalne w kategorii
Na luzie
Dystans całkowity: | 12729.59 km (w terenie 6033.62 km; 47.40%) |
Czas w ruchu: | 625:51 |
Średnia prędkość: | 19.78 km/h |
Maksymalna prędkość: | 76.50 km/h |
Suma podjazdów: | 32883 m |
Suma kalorii: | 222087 kcal |
Liczba aktywności: | 223 |
Średnio na aktywność: | 57.08 km i 2h 53m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
26.70 km
20.00 km teren
01:58 h
13.58 km/h:
Maks. pr.:26.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona Cinder Cone
Trochę Kampinosu
Niedziela, 20 grudnia 2009 · dodano: 20.12.2009 | Komentarze 3
Skorzystałem z okazji i pojechałem na Górne Błota. Lubię to miejsce, ale zazwyczaj go unikam bo jest ciężko przejezdne. Teraz bagno zamarzło i można śmigać. Tylko strumyk nie zamarzł do końca o czym przekonałem się dość nagle. Chciałem przelecieć, a lód się załamał już pod przednim kołem i mało nie wylądowałem w strumyku na głowie. Za to rzęsy zamarzły mi zupełnie :-)
Generalnie jeździło się dość trudno, śnieg zaskakująco kopny, sporo traktów zdewastowanych przez konnych. Jednego zresztą spotkałem nawet przed Truskawiem. Głupek jeden zrównał się ze mną i zaczął pouczać jak się powinienem zachowywać, żeby mu nie spłoszyć konia. I koniecznie powinienem jeszcze się tą wiedzą podzielić z każdym napotkanym rowerzystą :/ Jak mu wyjaśniłem, że w zasadzie to problem leży w tym, że nie wolno mu wjeżdżać konno do Parku, dostał jakiegoś dziwnego szału połączonego z niesamowitym słowotokiem. Pożegnałem się więc z nim szybko staropolskim, życzliwym "pie..ol się" i pognałem dalej. Długo jeszcze za plecami słyszałem jak drze japę. Ludzie nigdy nie przestaną mnie zadziwiać.
W Truskawiu zaskoczył mnie zmierzch. W ogóle się go nie spodziewałem :-) więc dalej już z lampką do Lipkowa i stamtąd lasem na Stanisławów i do domku.
Dziadek mróz© Niewe
Generalnie jeździło się dość trudno, śnieg zaskakująco kopny, sporo traktów zdewastowanych przez konnych. Jednego zresztą spotkałem nawet przed Truskawiem. Głupek jeden zrównał się ze mną i zaczął pouczać jak się powinienem zachowywać, żeby mu nie spłoszyć konia. I koniecznie powinienem jeszcze się tą wiedzą podzielić z każdym napotkanym rowerzystą :/ Jak mu wyjaśniłem, że w zasadzie to problem leży w tym, że nie wolno mu wjeżdżać konno do Parku, dostał jakiegoś dziwnego szału połączonego z niesamowitym słowotokiem. Pożegnałem się więc z nim szybko staropolskim, życzliwym "pie..ol się" i pognałem dalej. Długo jeszcze za plecami słyszałem jak drze japę. Ludzie nigdy nie przestaną mnie zadziwiać.
W Truskawiu zaskoczył mnie zmierzch. W ogóle się go nie spodziewałem :-) więc dalej już z lampką do Lipkowa i stamtąd lasem na Stanisławów i do domku.
Kategoria Na luzie
Dane wyjazdu:
60.00 km
15.00 km teren
02:50 h
21.18 km/h:
Maks. pr.:35.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona Cinder Cone
Spokojnie do Pruszkowa
Niedziela, 13 grudnia 2009 · dodano: 13.12.2009 | Komentarze 3
Mieliśmy jechać z Gorem do Kampinosu, ale po wczorajszej imprezce nasz fotoaparat został w Pruszkowie i trza go było odebrać, zanim nam go całego wypstrykają. No to pojechalim. Z Pruszkowa polecieliśmy sobie częściowo znaną nam już z wyjazdu do Łodzi trasą wzdłuż torów do Grodziska Maz. Po drodze spotykamy niezłego przystojniaka :-)
Z Grodziska bocznymi drogami przez Natolin, Żuków, Płochocin do Wiktorowa.
Zimno, momentami nawet bardzo. Przeceniłem swoje super buty i założyłem zwykłe skarpetki w wyniku czego straciłem czucie w palcach. Goro też trochę narzekał, ale generalnie wypad udany.
Po powrocie wypiliśmy sobie po sorbecie isostarowym :-)
Przystojniak z Podkowy© Niewe
Z Grodziska bocznymi drogami przez Natolin, Żuków, Płochocin do Wiktorowa.
Zimno, momentami nawet bardzo. Przeceniłem swoje super buty i założyłem zwykłe skarpetki w wyniku czego straciłem czucie w palcach. Goro też trochę narzekał, ale generalnie wypad udany.
Po powrocie wypiliśmy sobie po sorbecie isostarowym :-)
Kategoria Na luzie
Dane wyjazdu:
59.06 km
50.00 km teren
03:00 h
19.69 km/h:
Maks. pr.:32.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona Cinder Cone
Mikołajki
Niedziela, 6 grudnia 2009 · dodano: 06.12.2009 | Komentarze 0
Postanowiliśmy Z Gorem pojechać na Mikołajki z Zamaną.
Ruszyłem rano od siebie i od razu guma :/ Powrót do domu na wymianę i ognia w kierunku na Lipków. Początek ciężki, bo wczoraj było spożywane i to mieszane :-) więc serce czuję jakby mi biło gdzieś w okolicy przełyku, ale powolutku spaliłem co zbędne. Do Małego Białego Domku dojeżdżam oczywiście lekko spóźniony, ale z relacji Gora dowiaduję się, że wiele nie straciłem. Pan Organizator przyjechał, przybił piątkę ze swoimi ziomami i pognali do lasu. Trzeba przyznać, że Zamana jest konsekwentny i jak już coś zorganizuje to zawsze jest to jakieś takie do dupy. Pojechaliśmy sobie więc z Gorem na rundkę po KPNie tam gdzie mnie dawno nie było. Uroczysko Na Miny, Palmiry, trochę w stronę Roztoki i powrót do Wiktorowa. Po drodze trochę się rozpadało i w ogóle jakoś się spaliliśmy więc zjeżdżamy prosto do mnie i Goro wzywa wóz techniczny. Dalej standard... myjka, piwo, żołądkowa, metaxa, nalewka z tarniny... :-)
Ruszyłem rano od siebie i od razu guma :/ Powrót do domu na wymianę i ognia w kierunku na Lipków. Początek ciężki, bo wczoraj było spożywane i to mieszane :-) więc serce czuję jakby mi biło gdzieś w okolicy przełyku, ale powolutku spaliłem co zbędne. Do Małego Białego Domku dojeżdżam oczywiście lekko spóźniony, ale z relacji Gora dowiaduję się, że wiele nie straciłem. Pan Organizator przyjechał, przybił piątkę ze swoimi ziomami i pognali do lasu. Trzeba przyznać, że Zamana jest konsekwentny i jak już coś zorganizuje to zawsze jest to jakieś takie do dupy. Pojechaliśmy sobie więc z Gorem na rundkę po KPNie tam gdzie mnie dawno nie było. Uroczysko Na Miny, Palmiry, trochę w stronę Roztoki i powrót do Wiktorowa. Po drodze trochę się rozpadało i w ogóle jakoś się spaliliśmy więc zjeżdżamy prosto do mnie i Goro wzywa wóz techniczny. Dalej standard... myjka, piwo, żołądkowa, metaxa, nalewka z tarniny... :-)
Kategoria Na luzie
Dane wyjazdu:
106.80 km
30.00 km teren
04:37 h
23.13 km/h:
Maks. pr.:46.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona Cinder Cone
Nalewka z wiśni.
Niedziela, 22 listopada 2009 · dodano: 22.11.2009 | Komentarze 0
Umówiłem się z Goro na Żeraniu o 8:57 i jak zwykle się spóźniłem. Nawet spokojnie to przyjął. Pojechaliśmy nad kanałkiem na północ i w Rembielszczyźnie odbiliśmy na Legionowo. Potem wzdłuż torów przez Chotomów zajechaliśmy do mojego wujka w Skierdach po wózek. Zmieścił się w plecaku więc żeby to uczcić napoczęliśmy wiśniówkę podarowaną przez wuja :-) Dalej szosą na Nowy Dwór, a potem asfaltem do Palmir. Po drodze, na moście przyjęliśmy kolejną porcję wiśniówki i nasikaliśmy z mostu do Wisły :-) W Palmirach się rozstaliśmy. Goro pojechał na Łomianki i Tarchomin ja do siebie przez Puszczę. Po drodze spotykam i poznaję Gościa z Velmar Team. Trochę jadę mu na kole, trochę rozmawiamy o tym i o owym :-) W Palmirach Cmentarzu się rozjeżdżamy i jadę dalej do domu z wielkim wózkiem wystającym z plecaka jakoś tak trochę ponad kask :-)
Dane wyjazdu:
49.00 km
40.00 km teren
02:49 h
17.40 km/h:
Maks. pr.:33.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona Cinder Cone
Wolna środa w Kampinosie
Środa, 11 listopada 2009 · dodano: 12.11.2009 | Komentarze 0
Miło tak w ciągu tygodnia mieć nagle dzień wolny. Oczywiście przeznaczyłem go na rower. Wyjazd zorganizował Maciek i to on prowadził całą drogę. Ja pozwoliłem sobie na umysłowe lenistwo i nie angażowałem się w nawigację. Dzięki temu zjeździłem miejsca, w których mnie dawno nie było, a nawet takie, w których o dziwo mnie nigdy nie było. Przy zielonym szlaku na krętej drodze, Maciek pokazał nam samotną mogiłę, do której nie prowadzą żadne drogi. I choć nie podzielam jego entuzjazmu do niepodległościowych zrywów to miejsce uważam za magiczne i klimatyczne. Dzięki :-)
11. listopada uczciliśmy bardzo oryginalnie ;-)© Niewe
Kategoria Na luzie, Większom grupom
Dane wyjazdu:
82.76 km
67.00 km teren
04:29 h
18.46 km/h:
Maks. pr.:37.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona Cinder Cone
Szczepionka 2009
Niedziela, 8 listopada 2009 · dodano: 09.11.2009 | Komentarze 2
Grypa szaleje - trzeba się zaszczepić, tako rzecze Prunio
W tym roku Szczepionka pojechała przez KPN.
Skład:
Wrzuciłem też dwie fotki do Harpagana.
W tym roku Szczepionka pojechała przez KPN.
Skład:
Szczepionka 2009 - Zamczysko© Niewe
Widzieliśmy bobra w akcji :-)© Niewe
Wrzuciłem też dwie fotki do Harpagana.
Kategoria Na luzie, Większom grupom
Dane wyjazdu:
23.34 km
20.00 km teren
01:05 h
21.54 km/h:
Maks. pr.:34.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona Cinder Cone
Dla relaksu
Środa, 7 października 2009 · dodano: 07.10.2009 | Komentarze 2
Bardzo krótka przejażdżka przez KPN, a tyle wrażeń.
Najpierw w Zaborowie Leśnym spotkałem jakiegoś cwela na quadzie, który na mój widok zawahał się czy olać szlaban i wjechać do puszczy. Zatrzymałem się przy mapie, więc zsiadł z quada i podszedł do mnie wybadać jak zareaguję gdyby jednak wjechał do puszczy. Jak mu to wyjaśniłem to zagaił coś o gazie i paralizatorze, które ze sobą wozi. Ponieważ wykazałem żywe zainteresowanie konfrontacją, doszedł do jedynego, słusznego wniosku, że jednak z głową mam coś nie tak i sobie odpuścił. Przynajmniej tutaj :/
Kawałek dalej na mój widok z gałęzi podrywa się do lotu olbrzymie ptaszysko. Dżizas! Nie wiem co to było, ale na jego widok mocniej ścisnąłem kierę żeby mnie nie porwał.
Za następne parę kilo spotykam olbrzymiego łosia. Widziałem już wiele łosi w Kampinosie, ale ten był chyba jakimś ich królem. Był po prostu gigantyczny.
Jeszcze nie ochłonąłem po spotkaniu z tym koniem jak na niebieskim do Zaborowa wpadłem na takie same lub to same ptaszysko co wcześniej. Monstrum zerwało się na mój widok i przeleciało mi nad głową. Imponujące.
A w ogóle to rozbolał mnie kręgosłup i prawie nie poprawiło mi się samopoczucie :/
Najpierw w Zaborowie Leśnym spotkałem jakiegoś cwela na quadzie, który na mój widok zawahał się czy olać szlaban i wjechać do puszczy. Zatrzymałem się przy mapie, więc zsiadł z quada i podszedł do mnie wybadać jak zareaguję gdyby jednak wjechał do puszczy. Jak mu to wyjaśniłem to zagaił coś o gazie i paralizatorze, które ze sobą wozi. Ponieważ wykazałem żywe zainteresowanie konfrontacją, doszedł do jedynego, słusznego wniosku, że jednak z głową mam coś nie tak i sobie odpuścił. Przynajmniej tutaj :/
Kawałek dalej na mój widok z gałęzi podrywa się do lotu olbrzymie ptaszysko. Dżizas! Nie wiem co to było, ale na jego widok mocniej ścisnąłem kierę żeby mnie nie porwał.
Za następne parę kilo spotykam olbrzymiego łosia. Widziałem już wiele łosi w Kampinosie, ale ten był chyba jakimś ich królem. Był po prostu gigantyczny.
Jeszcze nie ochłonąłem po spotkaniu z tym koniem jak na niebieskim do Zaborowa wpadłem na takie same lub to same ptaszysko co wcześniej. Monstrum zerwało się na mój widok i przeleciało mi nad głową. Imponujące.
A w ogóle to rozbolał mnie kręgosłup i prawie nie poprawiło mi się samopoczucie :/
Kategoria Na luzie
Dane wyjazdu:
64.00 km
50.00 km teren
02:40 h
24.00 km/h:
Maks. pr.:45.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona Cinder Cone
Kampinos
Sobota, 26 września 2009 · dodano: 26.09.2009 | Komentarze 7
Szybka przejażdżka przez Kampinos. Przez Wólkę do zielonego, dalej żółtym na północ do Czeczotek gdzie spotyka się z Gorem. Wracamy do niebieskiego i na zachód, na górki :-) Po drodze Goro zalicza widowiskową glebę. Jedne gacie mniej :-) Na górkach zdarza się, że nie dajemy rady, ale w sumie jest nieźle. Ponieważ krótko z czasem, po zjeździe z niebieskiego dajemy asfaltem przez Górki do szosy na Roztokę, a stamtąd zielonym i niebieskim powrót do Zaborowa. Jeszcze tylko piwko na Środkowej i pogaduchy. Powoli krystalizuje się Plan. A może na Harpagana pociągiem?
:-)
:-)
Kategoria Na luzie
Dane wyjazdu:
52.46 km
30.00 km teren
03:39 h
14.37 km/h:
Maks. pr.:76.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona Cinder Cone
I po maratonie
Niedziela, 20 września 2009 · dodano: 21.09.2009 | Komentarze 0
Wstajemy skoro świt, wpieprzamy zimny makaron, bo knajpy jeszcze pozamykane i znowu na rowery :-)
Jedziemy na Kiczorę, a stamtąd na Stożek. Robimy sobie popas w tamtejszym schronisku. Pyyyszna kawa i szarlotka na słońcu z pięknym widokiem na dolinę. Dalej obieramy kurs na Wlk. Czantorię. Niestety tam już więcej pchania niż jechania. Na Czantorii jest na oko milion ludzi. Planowaliśmy zjechać w dół czerwonym szlakiem, ale tam ciężko byłoby nawet iść. Jedziemy więc, dwa razy dłuższym zjazdem szlakiem niebieskim przez Czantorię Małą. Niezły, techniczny singielek, a potem szeroko po luźnych kamieniach. Szwagier łapie snejka. To pierwsza guma w tych górach. W czasie kiedy zmienia gumę zabawiam się wchodząc i zjeżdżając ten kawałek jeszcze dwa razy, a Goro kręci filmy.
Potem dalej w dół do Ustronia. Na dole okazuje się, że mamy drugą gumę. Tym razem u Gora z przodu. Wymiana dętki i napieramy asfaltami z powrotem do Istebnej i do naszej ulubionej pizzerii ;-)
A potem to już tylko jakieś 10 godzin w korkach do Wawy.
Odczuwam niedosyt gór :/
Jedziemy na Kiczorę, a stamtąd na Stożek. Robimy sobie popas w tamtejszym schronisku. Pyyyszna kawa i szarlotka na słońcu z pięknym widokiem na dolinę. Dalej obieramy kurs na Wlk. Czantorię. Niestety tam już więcej pchania niż jechania. Na Czantorii jest na oko milion ludzi. Planowaliśmy zjechać w dół czerwonym szlakiem, ale tam ciężko byłoby nawet iść. Jedziemy więc, dwa razy dłuższym zjazdem szlakiem niebieskim przez Czantorię Małą. Niezły, techniczny singielek, a potem szeroko po luźnych kamieniach. Szwagier łapie snejka. To pierwsza guma w tych górach. W czasie kiedy zmienia gumę zabawiam się wchodząc i zjeżdżając ten kawałek jeszcze dwa razy, a Goro kręci filmy.
Potem dalej w dół do Ustronia. Na dole okazuje się, że mamy drugą gumę. Tym razem u Gora z przodu. Wymiana dętki i napieramy asfaltami z powrotem do Istebnej i do naszej ulubionej pizzerii ;-)
A potem to już tylko jakieś 10 godzin w korkach do Wawy.
Odczuwam niedosyt gór :/
Dane wyjazdu:
186.00 km
90.00 km teren
08:06 h
22.96 km/h:
Maks. pr.:56.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona Cinder Cone
Łódź
Niedziela, 13 września 2009 · dodano: 13.09.2009 | Komentarze 1
Nareszcie planowana od dawna wycieczka doszła do skutku. Niestety w okrojonym składzie, ale Szwagier musi się wykurować przed Istebną, więc kibluje w domu.
Ruszam z wiochy koło 7:10. Po wczorajszej ulewie zakładam nadal mokre buty, mokry kask i mokre rękawiczki. Jak miło :-) Po jakimś kilometrze od wyjazdu z domu zawracam. Mokre buty dają radę, mokry kask też, ale rękawiczki to dramat. Zimno przeszywa mnie aż do łokci. Wracam i zabieram rękawiczki żonki :-)
I znowu w drogę. Na Łopuszańską docieram z małym opóźnieniem, ale Goro mi odpuszcza. Ruszamy wzdłuż torów WKD i docieramy "nimi" aż do Grodziska. Dalej do Żyrardowa gdzie odbijamy trochę na północ żeby zahaczyć o Puszczę Bolimowską.
Droga do Łodzi :-)
Przez puszczę jedziemy do Skierniewic gdzie robimy mały popas na stacji, żeby walnąć kawkę, batony i pierdnąć w oponki. Od teraz będzie trochę asfaltu, a ja mam niecały 2 bary w każdym kole. Za Skierniewicami zaczynają się górki. Niektóre całkiem zacne. Widać, że tu lało, ale nam się udało minąć jakoś ulewę. Ponieważ czas nam się kończy rezygnujemy z objechania części trasy tegorocznego maratony i jedziemy prosto do Łodzi. Kupujemy bilety na InterRegio i idziemy na piwko i hambuksa. W pociągu gęsto jak w tramwaju. Rowery udaje nam się powiesić na hakach po przepędzeniu dwóch osób z ich rozkładanych krzesełek :-) ale sami stoimy całą drogę. Mamy mocne nogi, więc to nie problem :-)
Wyskakuję na obsranym zachodnim i jadę na Bemowo gdzie tradycyjnie odbiera mnie żonka :-)
Wycieczkę zaliczam do bardzo udanych. Jechało się lekko, pogoda idealna, piliśmy piwo :-)
Ślad trasy
Ruszam z wiochy koło 7:10. Po wczorajszej ulewie zakładam nadal mokre buty, mokry kask i mokre rękawiczki. Jak miło :-) Po jakimś kilometrze od wyjazdu z domu zawracam. Mokre buty dają radę, mokry kask też, ale rękawiczki to dramat. Zimno przeszywa mnie aż do łokci. Wracam i zabieram rękawiczki żonki :-)
I znowu w drogę. Na Łopuszańską docieram z małym opóźnieniem, ale Goro mi odpuszcza. Ruszamy wzdłuż torów WKD i docieramy "nimi" aż do Grodziska. Dalej do Żyrardowa gdzie odbijamy trochę na północ żeby zahaczyć o Puszczę Bolimowską.
Droga do Łodzi :-)
Przez puszczę jedziemy do Skierniewic gdzie robimy mały popas na stacji, żeby walnąć kawkę, batony i pierdnąć w oponki. Od teraz będzie trochę asfaltu, a ja mam niecały 2 bary w każdym kole. Za Skierniewicami zaczynają się górki. Niektóre całkiem zacne. Widać, że tu lało, ale nam się udało minąć jakoś ulewę. Ponieważ czas nam się kończy rezygnujemy z objechania części trasy tegorocznego maratony i jedziemy prosto do Łodzi. Kupujemy bilety na InterRegio i idziemy na piwko i hambuksa. W pociągu gęsto jak w tramwaju. Rowery udaje nam się powiesić na hakach po przepędzeniu dwóch osób z ich rozkładanych krzesełek :-) ale sami stoimy całą drogę. Mamy mocne nogi, więc to nie problem :-)
Wyskakuję na obsranym zachodnim i jadę na Bemowo gdzie tradycyjnie odbiera mnie żonka :-)
Wycieczkę zaliczam do bardzo udanych. Jechało się lekko, pogoda idealna, piliśmy piwo :-)
Ślad trasy