Info
Ten blog rowerowy prowadzi Niewe z miasteczka Wiktorów. Mam przejechane 21566.55 kilometrów w tym 10127.52 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.54 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2013, Październik1 - 7
- 2013, Wrzesień8 - 7
- 2013, Sierpień3 - 2
- 2013, Czerwiec12 - 57
- 2013, Maj7 - 5
- 2013, Kwiecień10 - 37
- 2013, Marzec12 - 59
- 2013, Luty3 - 19
- 2013, Styczeń1 - 14
- 2012, Grudzień3 - 18
- 2012, Listopad3 - 39
- 2012, Październik8 - 72
- 2012, Wrzesień14 - 98
- 2012, Sierpień6 - 53
- 2012, Lipiec12 - 66
- 2012, Czerwiec11 - 139
- 2012, Maj12 - 152
- 2012, Kwiecień9 - 112
- 2012, Marzec3 - 34
- 2012, Luty9 - 71
- 2012, Styczeń8 - 93
- 2011, Grudzień8 - 78
- 2011, Listopad7 - 80
- 2011, Październik6 - 43
- 2011, Wrzesień11 - 128
- 2011, Sierpień10 - 77
- 2011, Lipiec12 - 103
- 2011, Czerwiec7 - 79
- 2011, Maj17 - 181
- 2011, Kwiecień12 - 176
- 2011, Marzec3 - 3
- 2011, Luty5 - 3
- 2011, Styczeń3 - 19
- 2010, Grudzień3 - 13
- 2010, Listopad4 - 8
- 2010, Październik4 - 13
- 2010, Wrzesień8 - 15
- 2010, Sierpień7 - 2
- 2010, Lipiec9 - 6
- 2010, Czerwiec12 - 28
- 2010, Maj7 - 21
- 2010, Kwiecień11 - 35
- 2010, Marzec3 - 3
- 2010, Luty2 - 1
- 2010, Styczeń6 - 4
- 2009, Grudzień5 - 6
- 2009, Listopad4 - 4
- 2009, Październik4 - 17
- 2009, Wrzesień6 - 19
- 2009, Sierpień10 - 6
- 2009, Lipiec5 - 9
Dane wyjazdu:
27.00 km
26.00 km teren
02:26 h
11.10 km/h:
Maks. pr.:25.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona Caldera
Bagna 1/3
Sobota, 19 lutego 2011 · dodano: 03.03.2011 | Komentarze 0
Wykorzystałem panujące od dawna mrozy i pojechałem na przełaj przez bagna. Było piknie :) Nieskończone, białe pole i żadnych ludzkich śladów. Tylko zwierzaki. I czysty lód pod śniegiem. Zimo trwaj!
Kategoria Na luzie
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
01:50 h
0.00 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Jewrybady
Sobota, 12 lutego 2011 · dodano: 15.02.2011 | Komentarze 2
Prawie dwie godziny kręcenia przy ogłuszającej muzyce klubowej, w świetle kolorofonów, w towarzystwie tuzina spoconych, wydekoltowanych lasek :) O dziwo, muzyka momentami była naprawdę niezła. Ze względu na to co nam dyktowała robić atrakcyjna pani trener określiłbym ten trening jako interwałowy. W każdym razie przez dwie godziny kręcenia w miejscu zmęczyłem się prawie jak na dwunastogodzinnym Harpaganie. Temperatura w pomieszczeniu mogłaby być jakieś 25 stopni niższa, poza tym fajnie było, zwłaszcza podczas regeneracji :P
Kategoria coś potem wymyślę
Dane wyjazdu:
41.13 km
40.00 km teren
02:46 h
14.87 km/h:
Maks. pr.:29.80 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona Caldera
Mazovia Karczew
Niedziela, 6 lutego 2011 · dodano: 06.02.2011 | Komentarze 0
Miał być Janek, Maciek, Goro i miała być moc. Pogoda się zesrała i był tylko niezawodny Goro :/
Do końca nie wiem co się stało, ale w ogóle nie miałem siły kręcić. Stanąłem na starcie i ledwo ruszyliśmy poczułem, że coś nie gra. Mięśnie ud miałem tak napięte, że igły by nie wbił. Kompletnie nie byłem w stanie się zmusić do szybszego kręcenia. Niby siła była, bo podjazdy łykałem na luzie bez redukowania przełożeń, ale kręciłem cały czas w tym samym, mizernym tempie. Może to przez ten piątkowy squash? Doprowadziłem się wtedy do zgonu, ale myślałem, że sobota mi wystarczy na regeneracje. W każdym razie dawno nie czułem takiej niemocy.
Trasa fajna choć błotnista. Z Gorem się nie pościgałem, bo na piątym kilometrze zaliczył dzwona i uszkodził przednie koło, w wyniku czego zjechał na FIT. Ja tradycyjnie wymęczyłem MEGA.
Do końca nie wiem co się stało, ale w ogóle nie miałem siły kręcić. Stanąłem na starcie i ledwo ruszyliśmy poczułem, że coś nie gra. Mięśnie ud miałem tak napięte, że igły by nie wbił. Kompletnie nie byłem w stanie się zmusić do szybszego kręcenia. Niby siła była, bo podjazdy łykałem na luzie bez redukowania przełożeń, ale kręciłem cały czas w tym samym, mizernym tempie. Może to przez ten piątkowy squash? Doprowadziłem się wtedy do zgonu, ale myślałem, że sobota mi wystarczy na regeneracje. W każdym razie dawno nie czułem takiej niemocy.
Trasa fajna choć błotnista. Z Gorem się nie pościgałem, bo na piątym kilometrze zaliczył dzwona i uszkodził przednie koło, w wyniku czego zjechał na FIT. Ja tradycyjnie wymęczyłem MEGA.
Kategoria Zawody
Dane wyjazdu:
14.97 km
7.00 km teren
00:52 h
17.27 km/h:
Maks. pr.:31.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona Caldera
Kolejny trening
Niedziela, 30 stycznia 2011 · dodano: 30.01.2011 | Komentarze 7
W dalszym ciągu realizuję plan treningowy DMK77
Dzisiaj B1 czyli po wyprawa po błotnik, który porzuciłem w lesie w piątek.
Cały trening w drugiej strefie. Pierwsza zaczyna się dopiero przy Lazurowej, także u nas nawet Grosik Taxi wychodzi prawie 4 zyle za kilometr ;)
Było też izolowanie prawej nogi, bo lewa nap#$%la trochę po glebie w piątek.
Podsumowanie treningu:
Plan: odnaleźć błotnik
Zrealizowane: odnalazłem (100%)
Oto poszlaka:
Dzisiaj B1 czyli po wyprawa po błotnik, który porzuciłem w lesie w piątek.
Cały trening w drugiej strefie. Pierwsza zaczyna się dopiero przy Lazurowej, także u nas nawet Grosik Taxi wychodzi prawie 4 zyle za kilometr ;)
Było też izolowanie prawej nogi, bo lewa nap#$%la trochę po glebie w piątek.
Podsumowanie treningu:
Plan: odnaleźć błotnik
Zrealizowane: odnalazłem (100%)
Oto poszlaka:
Znalazłem!!!!© Niewe
Kategoria Na luzie
Dane wyjazdu:
56.82 km
8.00 km teren
03:05 h
18.43 km/h:
Maks. pr.:36.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona Cinder Cone
Trening DMK77 ;)
Piątek, 28 stycznia 2011 · dodano: 29.01.2011 | Komentarze 5
W konkursie na najlepszy pozytyw dla Damiana wygrałem możliwość realizacji jego programu treningowego :)
Zacząłem od jutra czyli od dziś. Czyli od piątku.
Trening M6 czyli do Wawy na masę krytyczną na szóstą :)
Po drodze tempówki:
osiem razy raz po raz,
o północy ze dwa razy,
dla Damiana jeszcze raz.
:)
W czwartek do nocy męczyłem się z mocowaniem przedniego błotnika. Mocowanie, które zastosowałem było bardzo nowatorskie i miało wytrzymać wieki. Wytrzymało ok 6 km :) Na lodzie pomiędzy Wólką, a Truskawiem przy prędkości ok 34 km/h przednie koło zostało podcięte w lodowej koleinie. Gruchnąłem o glebę, uszkodziłem sobie kolano, mocowanie błotnika i lampkę. Pozbierałem się, zdemontowałem błotnik (nie było to łatwe) i ukryłem go w lesie :) i ruszyłem dalej po ciemku na spotkanie z Gorem. Lampka losowo zmieniała tryby świecenia i gasła co chwila. Powrót z masy na rowerze stanął pod znakiem zapytania wobec tego.
Z Gorem jedziemy na Pl. Zamkowy
Mamy małe opóźnienie, ale doganiamy masę na New Worldzie i przyłączamy się. Chwilę potem dołącza Janek i Rooter. Masa jedzie na Pragę, ale szybko nam się uprzykrza. Ja po sprincie z wiochy do Wawy jestem spocony, dodatkowo mam mokre rękawiczki po glebie i przy tempie jakim porusza się peleton robi się cholernie zimno. Podejmujemy więc jedyną słuszną decyzję: Pod Rurę! na jedno :)
Oczywiście na jednym się nie skończyło, więc porzucam rower, ładuję się Rafałowi do auta i wracamy na wiochę. Rafał zachodzi do mnie i nadrabia to co stracił Pod Rurą :)
Podsumowanie treningu:
Plan: 0h 0 min
Zrealizowane: 3h 5min (czyli 3000%) :)
Po sześciu godzinach snu idę na biegówki :)
Prawie pięć godzin w Kampinosie.
Podsumowanie treningu sobotniego:
Plan: miał być czad
Zrealizowane: był czad (czyli 100%)
Zacząłem od jutra czyli od dziś. Czyli od piątku.
Trening M6 czyli do Wawy na masę krytyczną na szóstą :)
Po drodze tempówki:
osiem razy raz po raz,
o północy ze dwa razy,
dla Damiana jeszcze raz.
:)
W czwartek do nocy męczyłem się z mocowaniem przedniego błotnika. Mocowanie, które zastosowałem było bardzo nowatorskie i miało wytrzymać wieki. Wytrzymało ok 6 km :) Na lodzie pomiędzy Wólką, a Truskawiem przy prędkości ok 34 km/h przednie koło zostało podcięte w lodowej koleinie. Gruchnąłem o glebę, uszkodziłem sobie kolano, mocowanie błotnika i lampkę. Pozbierałem się, zdemontowałem błotnik (nie było to łatwe) i ukryłem go w lesie :) i ruszyłem dalej po ciemku na spotkanie z Gorem. Lampka losowo zmieniała tryby świecenia i gasła co chwila. Powrót z masy na rowerze stanął pod znakiem zapytania wobec tego.
Z Gorem jedziemy na Pl. Zamkowy
Mamy małe opóźnienie, ale doganiamy masę na New Worldzie i przyłączamy się. Chwilę potem dołącza Janek i Rooter. Masa jedzie na Pragę, ale szybko nam się uprzykrza. Ja po sprincie z wiochy do Wawy jestem spocony, dodatkowo mam mokre rękawiczki po glebie i przy tempie jakim porusza się peleton robi się cholernie zimno. Podejmujemy więc jedyną słuszną decyzję: Pod Rurę! na jedno :)
Oczywiście na jednym się nie skończyło, więc porzucam rower, ładuję się Rafałowi do auta i wracamy na wiochę. Rafał zachodzi do mnie i nadrabia to co stracił Pod Rurą :)
Podsumowanie treningu:
Plan: 0h 0 min
Zrealizowane: 3h 5min (czyli 3000%) :)
Po sześciu godzinach snu idę na biegówki :)
Prawie pięć godzin w Kampinosie.
Podsumowanie treningu sobotniego:
Plan: miał być czad
Zrealizowane: był czad (czyli 100%)
Kategoria Na luzie
Dane wyjazdu:
22.00 km
15.00 km teren
01:31 h
14.51 km/h:
Maks. pr.:38.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona Caldera
Jest nas więcej coraz...
Niedziela, 2 stycznia 2011 · dodano: 02.01.2011 | Komentarze 7
...bikestatowiczów :)
Goro nakręcił swojego drugiego szwagra i ten nie tylko zaczął jeździć, ale i zarejestrował się na BS. Jeździ słabo, zobaczymy czy takoż też pisze ;)
Goro nakręcił swojego drugiego szwagra i ten nie tylko zaczął jeździć, ale i zarejestrował się na BS. Jeździ słabo, zobaczymy czy takoż też pisze ;)
Trzech wspaniałych :)© Niewe
Dane wyjazdu:
28.59 km
23.00 km teren
02:24 h
11.91 km/h:
Maks. pr.:37.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona Caldera
Pomiędzy wyżerkami
Niedziela, 26 grudnia 2010 · dodano: 26.12.2010 | Komentarze 8
Po ostatnich roztopach nadszedł lekki mrozek i pojawił się lód. Poprzecinany koleinami, miejscami zbyt słaby by utrzymać rowerzystę i przykryty świeżutkim śnieżkiem padającym od rana. Czyli warunki idealne :)
Pojechałem w kierunku Zaborowa sprawdzić, czy w okolicy są pozakładane jakieś ślady na biegówki. Czyli na takie rozpoznanie. Na niebieskim szlaku przejezdność zero, więc wbiłem się na pola w kierunku Cegielni. Na dobry początek w jednym miejscu lód się pode mną zapadł i zanurzyłem się do pół łydki. Miło :)
Śladów na biegówki nie stwierdziłem, jedyne co znalazłem to ślady quadów i koni. Czyli komuś zepsuł się sprzęt i zaholował go konno. Tak ja to widzę :)
Potem był już tylko głęboki, dziewiczy śnieg i ok. 2km spaceru z rowerem.
Dopiero na niebieskim znowu dało się jechać. Pojechałem w kierunku Łubca, przekroczyłem szosę i wbiłem się na czerwony. Chciałem podjechać do Zamczyska, ale od żółtego szlaku znowu zrobiło się nieprzejezdnie. Trochę powalczyłem, ale doszedłem do wniosku, że jedyne co robię to niszczę ślady Damianowi, więc odpuściłem i wróciłem do żółtego i potem zielonym do Roztoki. Kawałek szosą i znowu powrót do Łubca. W Łubcu na czystym lodzie zaatakował mnie spory kundel i zaliczyłem glebę. A właściwie lód :) Zabolało, a że nastrój miałem i tak po wuju to się delikatnie mówiąc zirytowałem. Sierściuch chyba się zorientował, że źle trafił, bo jak się pozbierałem to zaczął się wycofywać. Dopadłem skurwola pod płotem i wypaliłem w niego wszystko co mi zostało. Niestety nie było tego wiele, muszę kupić nowy gaz - wracam znowu do Smith & Wesson, jednak działa lepiej, zwłaszcza na mrozie. Przez chwile wahałem się czy nie wbić się do chałupy (drzwi były uchylone) i nie ukarać przykładnie winnych szeregu zaniedbań, które doprowadziły do tej sytuacji, ale wobec braku amunicji oraz dobrego rozpoznania (cholera wie ile troli mogło przebywać w tej ruderze) odpuściłem. Oglądałem ostatnio Green Zone to wiem, że rozpoznanie to podstawa.
Dalej już bez niespodzianek zuruck nach Hause.
Pojechałem w kierunku Zaborowa sprawdzić, czy w okolicy są pozakładane jakieś ślady na biegówki. Czyli na takie rozpoznanie. Na niebieskim szlaku przejezdność zero, więc wbiłem się na pola w kierunku Cegielni. Na dobry początek w jednym miejscu lód się pode mną zapadł i zanurzyłem się do pół łydki. Miło :)
Śladów na biegówki nie stwierdziłem, jedyne co znalazłem to ślady quadów i koni. Czyli komuś zepsuł się sprzęt i zaholował go konno. Tak ja to widzę :)
Potem był już tylko głęboki, dziewiczy śnieg i ok. 2km spaceru z rowerem.
Zajawka na sytuację© Niewe
Dopiero na niebieskim znowu dało się jechać. Pojechałem w kierunku Łubca, przekroczyłem szosę i wbiłem się na czerwony. Chciałem podjechać do Zamczyska, ale od żółtego szlaku znowu zrobiło się nieprzejezdnie. Trochę powalczyłem, ale doszedłem do wniosku, że jedyne co robię to niszczę ślady Damianowi, więc odpuściłem i wróciłem do żółtego i potem zielonym do Roztoki. Kawałek szosą i znowu powrót do Łubca. W Łubcu na czystym lodzie zaatakował mnie spory kundel i zaliczyłem glebę. A właściwie lód :) Zabolało, a że nastrój miałem i tak po wuju to się delikatnie mówiąc zirytowałem. Sierściuch chyba się zorientował, że źle trafił, bo jak się pozbierałem to zaczął się wycofywać. Dopadłem skurwola pod płotem i wypaliłem w niego wszystko co mi zostało. Niestety nie było tego wiele, muszę kupić nowy gaz - wracam znowu do Smith & Wesson, jednak działa lepiej, zwłaszcza na mrozie. Przez chwile wahałem się czy nie wbić się do chałupy (drzwi były uchylone) i nie ukarać przykładnie winnych szeregu zaniedbań, które doprowadziły do tej sytuacji, ale wobec braku amunicji oraz dobrego rozpoznania (cholera wie ile troli mogło przebywać w tej ruderze) odpuściłem. Oglądałem ostatnio Green Zone to wiem, że rozpoznanie to podstawa.
Dalej już bez niespodzianek zuruck nach Hause.
Kategoria Na luzie
Dane wyjazdu:
4.14 km
0.00 km teren
00:15 h
16.56 km/h:
Maks. pr.:34.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona Cinder Cone
Rooooooower :)
Poniedziałek, 20 grudnia 2010 · dodano: 20.12.2010 | Komentarze 2
Krótki wyjazd do Maćka pomacać Tacx Flow.
Na przód założyłem kolce, ale tyłu już mi się nie chciało ruszać i został semi-slick Maxxisa. Trochę woziło na boki, ale świadomość, że wiozę w plecaczku dwa zimne, niepasteryzowane skarby w szkle pomagała się skoncentrować. Żeby nie ryzykować z powrotem (dostałem od Maćka skarb pszeniczny, też w szkle) zrobiliśmy kilka piwek. Wiadomo, oglądało się pijanego mistrza to człowiek wie co i jak ;) Powrót jak po szynach. Nawet kolce z przodu zbędne :)
I refleksja: zajarałem się ostatnio biegówkami. Wczoraj zaliczyłem ponad cztery godziny walki z równowagą. Było pięknie i nawet przez chwilę myślałem, że zastąpią mi rower zimą. Ale dzisiaj, już kawałek za bramą, czyli jakieś 100 metrów od domu przypomniałem sobie o swojej prawdziwej miłości :) Ta kupa aluminium na dwóch kółkach to jest to :)
Na przód założyłem kolce, ale tyłu już mi się nie chciało ruszać i został semi-slick Maxxisa. Trochę woziło na boki, ale świadomość, że wiozę w plecaczku dwa zimne, niepasteryzowane skarby w szkle pomagała się skoncentrować. Żeby nie ryzykować z powrotem (dostałem od Maćka skarb pszeniczny, też w szkle) zrobiliśmy kilka piwek. Wiadomo, oglądało się pijanego mistrza to człowiek wie co i jak ;) Powrót jak po szynach. Nawet kolce z przodu zbędne :)
I refleksja: zajarałem się ostatnio biegówkami. Wczoraj zaliczyłem ponad cztery godziny walki z równowagą. Było pięknie i nawet przez chwilę myślałem, że zastąpią mi rower zimą. Ale dzisiaj, już kawałek za bramą, czyli jakieś 100 metrów od domu przypomniałem sobie o swojej prawdziwej miłości :) Ta kupa aluminium na dwóch kółkach to jest to :)
Trening z izotonikiem© Niewe
Kategoria Na luzie
Dane wyjazdu:
11.12 km
11.12 km teren
01:04 h
10.42 km/h:
Maks. pr.:28.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona Caldera
Zerwany hak
Sobota, 4 grudnia 2010 · dodano: 04.12.2010 | Komentarze 3
Dzisiaj prawdziwy trening równowagi. Śnieg zaskakująco kopny nawet tam gdzie wygląda na ubity. Założyłem kolce, ale i tak cały czas tańczyłem. Nie mam termometru, ale chyba musiało być zimno, bo po pół godzinie było mi zimno w palce u stóp, a butki mam zacne i raczej sporo wytrzymują.
Trasa: Wiktorów-Zaborów-Wiktorów Leśny-Mariew-Borzęcin-Wyględy-Wiktorów.
Na polach pod Borzęcinem zerwałem hak. Nawet chwilę się wahałem czy tego nie naprawić (wożę zapasowy hak w plecaku) ale przy pierwszym podejściu puściła też linka i przerzutka upadła w śnieg. Do domu miałem jakieś 2 kilo, z tego na oko połowa i tak nie przejezdna, więc odpuściłem sobie majsterkowanie w tych pięknych okolicznościach przyrody i truchcikiem pognałem do domu. Po drodze jeszcze jakiś piesek miał ochotę posmakować rowerzysty, więc dałem mu na próbę Kolter Guard Pro w żelu. Zrobił mi nosem piękny ślad w śniegu :)
Trasa: Wiktorów-Zaborów-Wiktorów Leśny-Mariew-Borzęcin-Wyględy-Wiktorów.
Kolaż zrobił kolaż :)© Niewe
Na polach pod Borzęcinem zerwałem hak. Nawet chwilę się wahałem czy tego nie naprawić (wożę zapasowy hak w plecaku) ale przy pierwszym podejściu puściła też linka i przerzutka upadła w śnieg. Do domu miałem jakieś 2 kilo, z tego na oko połowa i tak nie przejezdna, więc odpuściłem sobie majsterkowanie w tych pięknych okolicznościach przyrody i truchcikiem pognałem do domu. Po drodze jeszcze jakiś piesek miał ochotę posmakować rowerzysty, więc dałem mu na próbę Kolter Guard Pro w żelu. Zrobił mi nosem piękny ślad w śniegu :)
Słońce już zaszło, jest wieczór na niebie...© Niewe
Kategoria Na luzie
Dane wyjazdu:
54.00 km
51.00 km teren
03:41 h
14.66 km/h:
Maks. pr.:33.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona Caldera
Pierwszy śnieg
Sobota, 27 listopada 2010 · dodano: 28.11.2010 | Komentarze 3
Pierwszy śnieg w Kampinosie. Na razie jeszcze malutko, ale już cieszy. No i ten dźwięk pękającego pod kołami roweru lodu... bezcenny :)
Dzisiaj wycieczka z Maćkiem. Trasa z grubsza Zaborów-Buda-Truskaw-Sieraków-Bunkry-Biały Domek i grzaniec :)-Mogilny mostek-Palmiry-Cygańskie Góry-Ławska Góra- Zaborów.
Ruszamy późnym świtem :)
Ośrodek nuklearny
Grobla przed Mogilnym Mostkiem kompletnie zalana. Musieliśmy objeżdżać wsią.
Przed Palmirami Maciek przykozaczył na podjeździe i zerwał łańcuch. Pękła spinka
Szlak pod Palmirami kompletnie rozkopany przez ekipę, która wymienia przyłącze energetyczne na potrzeby nowego muzeum.
:)
Dzisiaj wycieczka z Maćkiem. Trasa z grubsza Zaborów-Buda-Truskaw-Sieraków-Bunkry-Biały Domek i grzaniec :)-Mogilny mostek-Palmiry-Cygańskie Góry-Ławska Góra- Zaborów.
Ruszamy późnym świtem :)
Ośrodek nuklearny
Grobla przed Mogilnym Mostkiem kompletnie zalana. Musieliśmy objeżdżać wsią.
Przed Palmirami Maciek przykozaczył na podjeździe i zerwał łańcuch. Pękła spinka
Szlak pod Palmirami kompletnie rozkopany przez ekipę, która wymienia przyłącze energetyczne na potrzeby nowego muzeum.
:)
Kategoria Na luzie