Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Niewe z miasteczka Wiktorów. Mam przejechane 21566.55 kilometrów w tym 10127.52 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.54 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Niewe.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
136.00 km 80.00 km teren
07:20 h 18.55 km/h:
Maks. pr.:39.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:191 m
Kalorie: 4050 kcal

Bike Orient Budy Grabskie

Sobota, 9 czerwca 2012 · dodano: 13.06.2012 | Komentarze 24

Na tegoroczny Bike Orient znowu jadę z Jankiem. Już raz z nim na BO jechałem stąd właśnie rzeczone ZNOWU. Tym razem jednak wybieramy opcję MAX i jedziemy transportem rowerowo-kolejowym na całe dwa dni łącznie z niedzielnym spływem kajakowym.
A to oznacza konieczność wyruszenia z domu tak zwanym bladym świtem, po zaledwie kilku godzinach snu.
Niewe-cień wyrusza na spotkanie przygody :) © Niewe


6:30 loguję się na dworcu w Pruszkowie, a tam EURO w toku. Najpierw widzę jak dwóch gości zostaje wyrzuconych ze stojącego pociągu przez konduktora, po czym jeden z nich zaczyna widowiskowo rzygać na peron, a drugi próbuję zatrzymać ruszający pociąg wczepiając palce w uszczelki okien. Na szczęście kolej teraz jest coraz nowocześniejsza, osiągi coraz większe, silniki coraz silniejsze, więc pociąg z trudem, ale odjeżdża.
Nie chcąc być obrzyganym przenoszę się do drugiej części peronu, tylko po to żeby napotkać wytatuowanego kolesia w spodniach zakrwawionych do kolan.
Zakrwawiony też nie chcę być, więc przenoszę się jeszcze dalej i wtapiam w tłum otwierając zimny browarek nabyty po drodze. Wreszcie przyjeżdża pociąg, w pociągu Janek i jeszcze trochę innych nieznanych mi z imienia i nazwiska rowerzystów, którzy ewidentnie jadą w tym samym celu co my.
Na miejsce docieramy jakoś godzinę przed startem. Zrzucamy plecaki (to znaczy ja zrzucam plecak, bo Janek dzisiaj testuje swoją przyczepkę, co na moje oko spokojnie dwie kratki browaru targnąć może) i przygotowujemy się do startu.
W tak zwanym między czasie przybywają miejscowi. Na początek Sylwia, z którą ustalam menu na punkcie żywieniowym (Sylwia się dzisiaj nie ściga tylko obija na PK6), następnie ChrisEM, Bartman i Theli, dzisiejszy faworyt, który to sobie sprawił jakiś kosmiczny rower i coraz ostrzej wytapia se łydy, a poza tym utrzymuje nieformalne kontakty pozasportowe z Sylwią, więc na bank ma już mapę od wczoraj, albo w ogóle skasowaną całą kartę startową i tylko posiedzi ze 4 godziny gdzieś w krzakach dla niepoznaki.
Następuje rozdanie map ( ja swoją muszę wyrwać Sylwii na siłę, bo kitra wszystko najpierw dla miejscowych, wiadomo, lokalna sitwa, układy i układziki) i już za chwilę ruszamy.
Wybieramy z Jankiem wariant z grubsza zgodny z ruchem wskazówek zegara, aczkolwiek dosyć nietypowo zaczynamy od PK 2 – skrzyżowanie drogi i strumienia.
Na tyle nietypowo, że na punkcie jesteśmy pierwsi i dopiero jak z niego wyjeżdżamy to spotykamy nadjeżdżających Batmana i Chrisa. Thelego nie spotykamy, bo jak już wspominałem siedzi gdzieś w krzunach i liczy czas ;)
W miarę dobrym tempem zaliczamy kolejno PK 1, 3, 10, 17, 11 i 14 napotykając trudności jedynie na PK 11, do którego „droga” prowadziła tylko z jednej strony, a większość okolicznych dróg przejeżdżała przez prywatne działki, często pozamykane. Dziwna okolica.

PK11 - pagórek, jedyny punkt po tej stronie rzeki, który sprawił nam problemy © Niewe


Gdzieś na trasie - foto skradzione Paulinie Mioduszewskiej. Dzięki :) © Niewe


Do zaliczenia pozostały nam teraz punkty na wschód od Rawki, którą planujemy przekroczyć w okolicy zbiornika Joachimów. Na mapie nic tam za bardzo nie widać, ale zarówno Theli jak i ChrisEM twierdzili, że jest tam kładka. Wiarygodność ich zeznań została precyzyjnie zdefiniowana na majowym wyjeździe, więc jadąc na północ mam duże obawy czy kładka rzeczywiście tam będzie i czy nie nadrobię więcej niż 5 km ;)
Na szczęście chłopaki nie mataczyli i kładka była, ale żeby do niej dotrzeć trzeba było podpytać o drogę okolicznych mieszkańców, bo do kładki nie prowadziła żadna droga tylko ścieżka przez teren prywatny.
Ta kładka naprawdę istnieje. Mimo, że nią przejechałem i mam to na zdjęciu, nadal mam wątpliwości :) © Niewe


Zaliczanie „wschodnich” punktów zaczynamy od PK4 – prawy brzeg rzeki, a potem bez problemu docieramy na żywieniowy PK6 – miejsce biwakowe. Niestety o ile jeszcze wspomniana kładka rzeczywiście istniała, o tyle obiecane przez Sylwię schabowe z mizerią już nie i musieliśmy poprzestać na pomarańczach i arbuzach.
Opuszczamy punkt i kierujemy się na północ w stronę PK5 – dawny cmentarz spotykając jadącego szybko z przeciwka Radka. Trzy godziny siedział w krzakach, a Sylwia mu zanosiła pewnie moje schabowe, to teraz ma siłę i może markować ściganie.
Na PK5 teoretycznie prowadzi prosta droga. Teoretycznie, bo nagle droga się zwęża, zwęża i zwęża i już za chwilę przedzieramy się przez gęsty las. Przyglądam się dokładnie mapie i dostrzegam, że kółko oznaczające punkt przechodzi przez puste miejsce i droga rzeczywiście urywa się w lesie.
Czyli trafiliśmy dobrze, ale co z tego :)
Błądzimy po tym cholernym lesie chyba ze 40 minut, w międzyczasie spotykając po raz kolejny Barta i Chrisa. W końcu w oddali, za lasem dostrzegamy ekrany akustyczne autostrady. To nam pozwala się mniej więcej zorientować na jakiej wysokości mapy jesteśmy i po jeszcze paru minutach parzenia nóg pokrzywami i rozdzierania skóry przez jerzyny docieramy na punkt.
Wydostajemy się stamtąd już w bardziej cywilizowany sposób, wzdłuż płotu autostrady i robimy kolejno PK 13, 20, 15, 18, 19, 12 i 16. Aktualna mapa w skali 1:50 tys z warstwą turystyczną powoduje, że znowu jedziemy w zasadzie bez problemów nawigacyjnych, a jedyne czego nam brakuje to mocy w nogach. Te punkty nas tak rozleniwiły, że ostatnie trzy tj. 9, 8 i 7 kwalifikujemy jako „łeeee, banalne” i zamiast się skupić, pilnować dystansu i kierunku to pierdzielimy o przysłowiowej dupie Maryni (jak znajdę adekwatną fotkę to wstawię). Efekt tego jest oczywisty, przewidywalny i powtarzalny. Na każdym z trzech punktów tracimy masę czasu, z każdym razem „przestrzeliwując” właściwy skręt i błądząc po okolicznych dróżkach.

PK7 - ruiny budynku. To było naprawdę banalne, ale popełniliśmy wszystkie błędy jakie tylko można popełnić w nawigacji © Niewe

Ostatecznie na metę docieramy prawię godzinę po Barcie i Chrisie, z którymi jeszcze przed chwilą jechaliśmy porównywalnie.
Zajmujemy słabiutkie 21. miejsce i rozpoczynamy regenerację i integrację.

Nie wiem co Bart robi Sylwi, ale chyba coś fajnego © Niewe


Wybaczam Thelemu te drobne oszustwo jakiego się dzisiaj dopuścił. Wynik jest najważniejszy ;) © Niewe


I w sumie to jest w tym wszystkim najfajniejsze. Dzięki takim zawodom można objeździć „zadupia”, na które nigdy by się nie wjechało samemu i poznać tam jeszcze masę naprawdę fajnych ludzi.

Przycukrowałem na koniec :)
Kategoria RJnO, PKP



Komentarze
siwy-zgr
| 16:56 środa, 18 lipca 2012 | linkuj Ciekawe
zdjęcie znalazłem :)
CheEvara
| 15:47 czwartek, 14 czerwca 2012 | linkuj Smyranko pod stołem... Najbardziej perwersyjnie byłoby, gdyby Bart smyrał samego siebie. Jak ten masochista, który mówi podczas posiłku, że on sobie jeszcze dołoży:D
Niewe
| 12:08 czwartek, 14 czerwca 2012 | linkuj A ja dołożyłem jeszcze jedną fotkę z trasy :)
theli
| 10:14 czwartek, 14 czerwca 2012 | linkuj Kris: nie wnikam - pasowała mi ta godzina do nagięcia rzeczywistości i wygodnej wymówki :)
Też byś co nieco ogolił to dłużej byś mógł i mniej by bolało po :DD
chrisEM
| 10:05 czwartek, 14 czerwca 2012 | linkuj Josiv, ja jako dobry szwagier myślałem o Bartmanie.
Theli a 4:49h to u ciebie zimą jest więcej czy mniej niż latem? :)
Syla, guru wie co mówi - gól nogi. Theliemu odkąd goli to średnia mu podskoczyła.
Niewe
| 10:04 czwartek, 14 czerwca 2012 | linkuj No bo z rudą to trochę jak z koleżanką z pracy.
Nie zdrada :)
josiv
| 09:30 czwartek, 14 czerwca 2012 | linkuj Owszem to było fajne, ale po drodze była jedna guma myślę że przez wymianę straciliśmy minimum 100 pozycji, byli byśmy tak na -80 miejscu. A tez pogłaskałem pamiętam naprawdę sympatyczne rude futerko ;) Tak się Chrisowi podobało że też by sobie takie załatwił.
zarazek
| 08:36 czwartek, 14 czerwca 2012 | linkuj A propos ostatniego zdania relacji: zadupia to można spokojnie objeździć i bez bajkorientów, gorzej z "masą naprawdę fajnych ludzi" ;)
SylaNaRowerze
| 08:30 czwartek, 14 czerwca 2012 | linkuj ufff, dobrze że nogi :D
theli
| 08:17 czwartek, 14 czerwca 2012 | linkuj Syla: chyba nogi musisz ogolić :D Choć to już było po tylu Kasztelańskich, że nie wiadomo czyje w końcu Bart masował ;)
SylaNaRowerze
| 08:11 czwartek, 14 czerwca 2012 | linkuj Jaką długą sierść??????
theli
| 08:02 czwartek, 14 czerwca 2012 | linkuj Bart: ja bym jeszcze dodał, że do końca byłeś przekonany, że smyrasz GO a nie JĄ :DDD
chrisEM
| 06:40 czwartek, 14 czerwca 2012 | linkuj Ostatnie zdjęcie jeszcze więcej przekazuje gdy połączymy je z przedostatnim :)
Niewe
| 21:22 środa, 13 czerwca 2012 | linkuj Jestem po prostu nowoczesny i bez niepotrzebnych uprzedzeń. Czyli przeliczając na korzyści doraźne mam dwukrotnie większe szanse na stosunkowo udaną noc :P
theli
| 20:39 środa, 13 czerwca 2012 | linkuj Ostatnia fota jest z cyklu "ręce które leczą" ;)
Puchaty: Niewe swoją orientacją wszystkich zaskoczył po zawodach, na co wskazuje znów ostatnia fota (ileż ona niesie przesłań i prawd!) ;)
Niewe: wszystko się zgadza - miałem wyskoczyć z krzaków po 4 godzinach 49 minutach ale zegarek miałem niefortunnie ustawiony na czas zimowy i wyszło jak wyszło...W nagrodę dostałem krzynkę Kasztelana, którą zacząłem wczoraj z Chrisem sukcesywnie opróżniać.
Niewe
| 17:27 środa, 13 czerwca 2012 | linkuj Zaglądanie tutaj wyraźnie wam wszystkim szkodzi.
To cieszy :)
puchaty
| 17:05 środa, 13 czerwca 2012 | linkuj Gratuluję wyniku! OKO.
Na Twoim miejscu potrenowałbym jeszcze interwały mocy i podjazdy w trupa aby przycisnąć na PKn+1, zaskakując konkurencję oraz zawodników swoją tenżyzną fizyczną, niebanalnym wytrenowaniem oraz orientancją w naturze. Czego i sobie życzę.
CheEvara
| 16:41 środa, 13 czerwca 2012 | linkuj Nie, jednak policzyłam.
Co czwartej relacji:D
chrisEM
| 16:41 środa, 13 czerwca 2012 | linkuj Ach Che Słoneczko, przepraszam :)
Jesteś szybsza niż moje łącze internetowe. Sądziłem że wpisuję się pierwszy :D
CheEvara
| 16:24 środa, 13 czerwca 2012 | linkuj Drugi komentarz też jest debilny :D
To akurat prawo co drugiej relacji.
chrisEM
| 16:18 środa, 13 czerwca 2012 | linkuj Z każdą relacją jest tak, że ktoś musi pod nią napisać pierwszy debilny komentarz.
Chciałeś w tym miejscu wznieść się na wyżyny, ale relancja się mnię podoba bardzo.
Wrażenia nie psuje nawet ostatnie ciotowate zdjęcie :)

CheEvara
| 16:13 środa, 13 czerwca 2012 | linkuj Układy, powiadasz...
Oni już knuli - cała czwórka! Jak z Westerplatte! - a nawet szczurzyli już pierwszego maja!:D
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa accza
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

stat4u