Info
Ten blog rowerowy prowadzi Niewe z miasteczka Wiktorów. Mam przejechane 21566.55 kilometrów w tym 10127.52 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.54 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2013, Październik1 - 7
- 2013, Wrzesień8 - 7
- 2013, Sierpień3 - 2
- 2013, Czerwiec12 - 57
- 2013, Maj7 - 5
- 2013, Kwiecień10 - 37
- 2013, Marzec12 - 59
- 2013, Luty3 - 19
- 2013, Styczeń1 - 14
- 2012, Grudzień3 - 18
- 2012, Listopad3 - 39
- 2012, Październik8 - 72
- 2012, Wrzesień14 - 98
- 2012, Sierpień6 - 53
- 2012, Lipiec12 - 66
- 2012, Czerwiec11 - 139
- 2012, Maj12 - 152
- 2012, Kwiecień9 - 112
- 2012, Marzec3 - 34
- 2012, Luty9 - 71
- 2012, Styczeń8 - 93
- 2011, Grudzień8 - 78
- 2011, Listopad7 - 80
- 2011, Październik6 - 43
- 2011, Wrzesień11 - 128
- 2011, Sierpień10 - 77
- 2011, Lipiec12 - 103
- 2011, Czerwiec7 - 79
- 2011, Maj17 - 181
- 2011, Kwiecień12 - 176
- 2011, Marzec3 - 3
- 2011, Luty5 - 3
- 2011, Styczeń3 - 19
- 2010, Grudzień3 - 13
- 2010, Listopad4 - 8
- 2010, Październik4 - 13
- 2010, Wrzesień8 - 15
- 2010, Sierpień7 - 2
- 2010, Lipiec9 - 6
- 2010, Czerwiec12 - 28
- 2010, Maj7 - 21
- 2010, Kwiecień11 - 35
- 2010, Marzec3 - 3
- 2010, Luty2 - 1
- 2010, Styczeń6 - 4
- 2009, Grudzień5 - 6
- 2009, Listopad4 - 4
- 2009, Październik4 - 17
- 2009, Wrzesień6 - 19
- 2009, Sierpień10 - 6
- 2009, Lipiec5 - 9
Wpisy archiwalne w kategorii
Użytkowo
Dystans całkowity: | 5009.93 km (w terenie 1024.70 km; 20.45%) |
Czas w ruchu: | 228:50 |
Średnia prędkość: | 21.07 km/h |
Maksymalna prędkość: | 57.20 km/h |
Suma podjazdów: | 8457 m |
Suma kalorii: | 134236 kcal |
Liczba aktywności: | 102 |
Średnio na aktywność: | 49.12 km i 2h 18m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
47.99 km
18.00 km teren
02:04 h
23.22 km/h:
Maks. pr.:38.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 58 m
Kalorie: 1510 kcal
Rower:Kona Cinder Cone
Power Of Trinity
Poniedziałek, 30 maja 2011 · dodano: 29.05.2011 | Komentarze 34
"Budzę się rano i świat, który mnie śmieszy
Naładowany snem spokojnym, chce kogoś pocieszyć
Że dobrze będzie, że pieniądze mylą, a to dlatego
Że ostudzone żądze giną i coś w tym bogatego"
Wpis inspirowany blogami Kosmy* i Che. Czyli dla tych mniej kumatych (sorry Goro, bez obrazy ;) wpis zawierający tekst piosenki, która z jakiś względów kołata się człowiekowi po głowie, a niezawierający absolutnie żadnych informacji na temat samej jazdy.
Czyli całkowite zaprzeczenie idei BS :)
Czasem fajnie tak zerżnąć od kogoś.
* dlaczego Kosma100. Masz sto lat czy co? ;)
Naładowany snem spokojnym, chce kogoś pocieszyć
Że dobrze będzie, że pieniądze mylą, a to dlatego
Że ostudzone żądze giną i coś w tym bogatego"
Wpis inspirowany blogami Kosmy* i Che. Czyli dla tych mniej kumatych (sorry Goro, bez obrazy ;) wpis zawierający tekst piosenki, która z jakiś względów kołata się człowiekowi po głowie, a niezawierający absolutnie żadnych informacji na temat samej jazdy.
Czyli całkowite zaprzeczenie idei BS :)
Czasem fajnie tak zerżnąć od kogoś.
* dlaczego Kosma100. Masz sto lat czy co? ;)
Kategoria Użytkowo
Dane wyjazdu:
65.62 km
10.00 km teren
02:47 h
23.58 km/h:
Maks. pr.:38.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 23 m
Kalorie: 2302 kcal
Rower:Kona Cinder Cone
Rzeki przepłynąłem..
Piątek, 27 maja 2011 · dodano: 27.05.2011 | Komentarze 12
..góry pokonałem,
trochę se wypiłem,
całkiem mało spałem.
Ale do pracy dotarłem. Na czas, na miejsce, na pewno.
Jestem to winny ojczyźnie.
I to mimo wiatru. Wmordewiatru of kors.
Po pracy tradycyjna już piątkowa ustawka z Gorem. Znowu się będziemy rejestrować, za przeproszeniem, ale tym razem w Pruszkowie. Najpierw jednak kurs na Muranów, a potem w Jerozolimskie. Miasto wyludnione, zamknięte całe kwartały, bo jakiś mulat się snuje po mieście bez celu ;) Fajne takie puste miasto.
Po drodze widzimy masowiczów przygotowujących się do startu. Trochę nawet żałuję, ze nie możemy się podłączyć.
Enyłej...
Do Pruszkowa ruszyliśmy początkowo wzdłuż torów WKD tak jak kiedyś do Łodzi jednak czując iż time is nagling, na trzeciej albo drugiej stacji wsiadamy do pociągu. Musimy jeszcze dzisiaj zdążyć się zarejestrować, zintegrować z Radkiem i przygotować rowery. Szkoda czasu na rower ;)
Po drodze Goro wchodzi w mały konflikt z maszynistą. Dobrze, że nie kazał mu zawieźć nas na lotnisko :)
Na miejscu rejestracja i integracja nad stawem z Radkiem.
Zintegrowani jak należy jedziemy z Gorem do mnie. A u mnie jak to u mnie. Trole wyczuwają browar i się schodzą. Wpadł mój brat i wpadł rooter Z pięciu na początek zrobiła się skrzynka, ale rowery przygotowane jak nigdy :)
Jutro będzie pięknie. Jedna z moich najmojszych imprez będzie jutro :)
trochę se wypiłem,
całkiem mało spałem.
Ale do pracy dotarłem. Na czas, na miejsce, na pewno.
Jestem to winny ojczyźnie.
I to mimo wiatru. Wmordewiatru of kors.
Po pracy tradycyjna już piątkowa ustawka z Gorem. Znowu się będziemy rejestrować, za przeproszeniem, ale tym razem w Pruszkowie. Najpierw jednak kurs na Muranów, a potem w Jerozolimskie. Miasto wyludnione, zamknięte całe kwartały, bo jakiś mulat się snuje po mieście bez celu ;) Fajne takie puste miasto.
Po drodze widzimy masowiczów przygotowujących się do startu. Trochę nawet żałuję, ze nie możemy się podłączyć.
Masa dla kontrapasa© Niewe
Enyłej...
Do Pruszkowa ruszyliśmy początkowo wzdłuż torów WKD tak jak kiedyś do Łodzi jednak czując iż time is nagling, na trzeciej albo drugiej stacji wsiadamy do pociągu. Musimy jeszcze dzisiaj zdążyć się zarejestrować, zintegrować z Radkiem i przygotować rowery. Szkoda czasu na rower ;)
Po drodze Goro wchodzi w mały konflikt z maszynistą. Dobrze, że nie kazał mu zawieźć nas na lotnisko :)
Na miejscu rejestracja i integracja nad stawem z Radkiem.
Od lewej: Ja, palma, fontanna, Radek© Niewe
Zintegrowani jak należy jedziemy z Gorem do mnie. A u mnie jak to u mnie. Trole wyczuwają browar i się schodzą. Wpadł mój brat i wpadł rooter Z pięciu na początek zrobiła się skrzynka, ale rowery przygotowane jak nigdy :)
Jutro będzie pięknie. Jedna z moich najmojszych imprez będzie jutro :)
Dane wyjazdu:
53.12 km
21.00 km teren
02:26 h
21.83 km/h:
Maks. pr.:39.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1668 kcal
Rower:Kona Cinder Cone
Użytkowo lecz na luzie też
Poniedziałek, 23 maja 2011 · dodano: 23.05.2011 | Komentarze 9
Ponieważ dobry Bóg uznał widać, że jak już stworzył Kasztelana, to wystarczy tych popisów i dał sobie siana z uczynieniem mnie tak obrzydliwie bogatym, żebym nie musiał pracować to... muszę pracować :) To straszne i smutne, ale gdyby jednak miało być odwrotnie to bym chyba zaprotestował.
W każdym razie musiałem jechać dzisiaj znowu do fabryki podbić kartę na zakładzie.
Po drodze zrobiłem zdjęcie zboża. Nie wiem po co.
Z pracy już jakoś trudniej. Kompletnie nie miałem energii do szybkiego kręcenia i snułem się jak niemiecki emeryt na wakacjach. Nawet przysiadłem na chwilę nad wodą i popełniłem landszaft.
Na podjeździe do Violi Parku usłyszałem z tyłu zgrzyt i poczułem jak rower robi się lżejszy. Sporo lżejszy. O całą jedną nakrętkę lżejszy. Tą/tę co przytrzymuje tylny błotnik. Coś nie mam do niego szczęścia. Na szczęście niedaleko stąd do Legionu gdzie zostałem poratowany nakrętką, kluczem i śrubokrętem. Chyba im się to zwróci zresztą, bo zobaczyłem, że wisi tam nowiutki, różowiutki FirstBike. Pora na wizytę w tym sklepie z Hanką :)
Z Legionu bujnąłem się do Parku Leśnego Bemowo. Kiedyś znałem tam każdą ścieżkę, a teraz po paru latach nieobecności czuję się jakbym miał Alzheimera.
Jechałem wolno, ale dookoła :) Z Lipkowa zamiast najkrótszą drogą jechać doma zaatakowałem Warszawską Drogę w Kampinosie. O dziwo udało mi się przejechać suchą oponą/butem.
A na "ostatniej prostej" ktoś mi wziął i drogę cementowym tłuczniem zasypał cholera jego mać. Zupełnie bez ostrzeżenia. Znaczy ja domyślam się kto, ale mogliby jakiś znak postawić cholera ich mać. Cholera, cholera.
I tak ło, dzionek mi zleciał miło na rowerze z cholerną przerwą na pracę ;)
W każdym razie musiałem jechać dzisiaj znowu do fabryki podbić kartę na zakładzie.
Po drodze zrobiłem zdjęcie zboża. Nie wiem po co.
Zdjęcie zboża© Niewe
Z pracy już jakoś trudniej. Kompletnie nie miałem energii do szybkiego kręcenia i snułem się jak niemiecki emeryt na wakacjach. Nawet przysiadłem na chwilę nad wodą i popełniłem landszaft.
Landsaft an der Wassser ;)© Niewe
Na podjeździe do Violi Parku usłyszałem z tyłu zgrzyt i poczułem jak rower robi się lżejszy. Sporo lżejszy. O całą jedną nakrętkę lżejszy. Tą/tę co przytrzymuje tylny błotnik. Coś nie mam do niego szczęścia. Na szczęście niedaleko stąd do Legionu gdzie zostałem poratowany nakrętką, kluczem i śrubokrętem. Chyba im się to zwróci zresztą, bo zobaczyłem, że wisi tam nowiutki, różowiutki FirstBike. Pora na wizytę w tym sklepie z Hanką :)
Z Legionu bujnąłem się do Parku Leśnego Bemowo. Kiedyś znałem tam każdą ścieżkę, a teraz po paru latach nieobecności czuję się jakbym miał Alzheimera.
Jechałem wolno, ale dookoła :) Z Lipkowa zamiast najkrótszą drogą jechać doma zaatakowałem Warszawską Drogę w Kampinosie. O dziwo udało mi się przejechać suchą oponą/butem.
Przystanek w lesie© Niewe
A na "ostatniej prostej" ktoś mi wziął i drogę cementowym tłuczniem zasypał cholera jego mać. Zupełnie bez ostrzeżenia. Znaczy ja domyślam się kto, ale mogliby jakiś znak postawić cholera ich mać. Cholera, cholera.
Kłody pod nogi© Niewe
I tak ło, dzionek mi zleciał miło na rowerze z cholerną przerwą na pracę ;)
Dane wyjazdu:
22.00 km
7.00 km teren
00:47 h
28.09 km/h:
Maks. pr.:37.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 21 m
Kalorie: 743 kcal
Rower:Kona Cinder Cone
MDMS*
Piątek, 20 maja 2011 · dodano: 20.05.2011 | Komentarze 21
Wczoraj był *Międzynarodowy Dzień Mycia Samochodów. Tak usłyszałem w radiu. Nie wiem kto wymyśla takie durne święta, ale jak już są to trzeba je święcić. No i dzisiaj rano w drodze do pracy widziałem faceta co wczoraj chyba nie miał czasu, wiec postanowił odpracować wczorajsze święto dzisiaj. Cóż on takiego robił? Spieszę z wyjaśnieniami :)
Otóż na podjeździe do domu mył samochód. Samo w sobie nie jest to jeszcze chyba tak bardzo dziwne żeby o tym pisać nawet mimo tego, że korzystał z myjki ciśnieniowej, bo takie myjki też już wiele osób ma i nie jest to żadne aj waj.
Ale on go tą myjką mył ubrany w odświętny garnitur :)
To się nazywa elegancja. Ciekawe czy jak gość kładzie się spać to poluzuje choć trochę krawat :)
No i trafił mi się dzisiaj młody gniewny co go strasznie bolało, że jadę osią jezdni i nacierał na mnie z długimi. Szkoda mi było wytracać prędkość, zwłaszcza że już byłem w tak zwanym niedoczasie i olałem gościa przyciskając się do aut w korku, ale jak to się powtórzy jeszcze kiedyś to chyba jednak dla przykładu zatrzymam się i jego, i wysprzęglę mu w ryj.
Chociaż wiem, ze to bez sensu i tylko tak gadam.
Aaaa no i dzisiaj już piątek. Ostatnie wstawanko za mną :)
Otóż na podjeździe do domu mył samochód. Samo w sobie nie jest to jeszcze chyba tak bardzo dziwne żeby o tym pisać nawet mimo tego, że korzystał z myjki ciśnieniowej, bo takie myjki też już wiele osób ma i nie jest to żadne aj waj.
Ale on go tą myjką mył ubrany w odświętny garnitur :)
To się nazywa elegancja. Ciekawe czy jak gość kładzie się spać to poluzuje choć trochę krawat :)
No i trafił mi się dzisiaj młody gniewny co go strasznie bolało, że jadę osią jezdni i nacierał na mnie z długimi. Szkoda mi było wytracać prędkość, zwłaszcza że już byłem w tak zwanym niedoczasie i olałem gościa przyciskając się do aut w korku, ale jak to się powtórzy jeszcze kiedyś to chyba jednak dla przykładu zatrzymam się i jego, i wysprzęglę mu w ryj.
Chociaż wiem, ze to bez sensu i tylko tak gadam.
Aaaa no i dzisiaj już piątek. Ostatnie wstawanko za mną :)
Kategoria Użytkowo
Dane wyjazdu:
21.00 km
5.50 km teren
00:52 h
24.23 km/h:
Maks. pr.:34.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 22 m
Kalorie: 670 kcal
Rower:Kona Cinder Cone
No i co mam napisać?
Piątek, 22 kwietnia 2011 · dodano: 22.04.2011 | Komentarze 5
Nikt mnie nie chciał dzisiaj zabić. Nikt nie wyprzedził na gazetę, nie zajechał drogi, nie skręcił znienacka przed kołem, nie darł ryja, że mam "wypierdalać na ścieżkę" Czy to przez te święta takie miłosierdzie, czy co?
Jak nie ma o czym gadać to się gada o pogodzie :)
Jak ruszałem od siebie to na wiosce było tak zimno, że wahałem się nad zmianą rękawiczek na długopalczaste. Po wjechaniu do cywilizacji wylało się ze mnie wiadro potu. No to jak niby mam się ubrać na dojazd do pracy? Hę?
A w ogóle to jest Wielki Piątek, więc po pracy będzie Wielki Browar :)
Albo dwa. Się zobaczy.
Jak nie ma o czym gadać to się gada o pogodzie :)
Jak ruszałem od siebie to na wiosce było tak zimno, że wahałem się nad zmianą rękawiczek na długopalczaste. Po wjechaniu do cywilizacji wylało się ze mnie wiadro potu. No to jak niby mam się ubrać na dojazd do pracy? Hę?
A w ogóle to jest Wielki Piątek, więc po pracy będzie Wielki Browar :)
Albo dwa. Się zobaczy.
Kategoria Użytkowo
Dane wyjazdu:
22.11 km
7.00 km teren
00:50 h
26.53 km/h:
Maks. pr.:36.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona Cinder Cone
Wstawaj, praca, praca, wstawaj
Środa, 13 kwietnia 2011 · dodano: 13.04.2011 | Komentarze 0
Moja chińska myśl techniczna na kierownicy w trybie STROBO sieje popłoch wśród kierowców. Chyba myślą, że to karetka jedzie i pięknie robią mi miejsce :)
Kategoria Użytkowo
Dane wyjazdu:
52.96 km
7.00 km teren
02:27 h
21.62 km/h:
Maks. pr.:34.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona Cinder Cone
Ale ma pan szczęscie...
Środa, 13 kwietnia 2011 · dodano: 13.04.2011 | Komentarze 47
"Ale ma pan szczęście, miało padać, a nie pada",
powiedział do mnie ochroniarz jak wychodziłem z pracy. 10 sekund później, zanim uzbroiłem rower lunęło jak z cebra. Jutro go zwolnię, kanalię jedną ;)
Mi tam deszcz jakoś strasznie zazwyczaj nie przeszkadza, ale dzisiaj po pierwsze primo byłem w cywilnych spodniach, po drugie primo nie miałem przedniego błotnika, bo właśnie po niego się wybrałem. Fok!
Jak dotarłem do serwisu na Tarchominie to byłem mokry jak wydra i do tego z zafajdanym od błota ryłem. Na szczęście wewnątrz spoko atmosfera i gorący piec gazowy. Panowie biorą się za mój rower, a ja wygrzewam spodnie przy palniku. Fajnie odparowują :)
Po godzince rower jest gotowy, spodnie w miarę suche i mogę wracać zuruck nach Hause. Planowałem pojechać przez Jabłonną, Nowy Dwór i Kampinos, ale znowu po pierwsze primo pogoda mnie trochę zniechęciła do walki w lesie, po drugie primo zdycha mi lampka, a nie wziąłem dodatkowego akumulatora.
Wspinam się więc na niezwykle przyjazny dla rowerzystów most Grota i wracam do Europy :)
Ale żeby nie było za prosto na wysokości lasku Lindego łapię gumę. Pięknie, k.., pięknie, nie mam zapasowej dętki i skończyły mi się porządne łatki. Zostały tylko te syfne z folijką. Łatam dętkę tym badziewiem tylko po to żeby kawałek dalej stwierdzić, że nadal schodzi powietrze, na szczęście bardzo powoli. Nabijam na stacji 5 barów i doginam do domu. Dojeżdżam już prawie na flaku i potwornie wypruty. Czuję, że dzisiaj jak nic będzie spanie na podstawkę pod laptop ;)
powiedział do mnie ochroniarz jak wychodziłem z pracy. 10 sekund później, zanim uzbroiłem rower lunęło jak z cebra. Jutro go zwolnię, kanalię jedną ;)
Mi tam deszcz jakoś strasznie zazwyczaj nie przeszkadza, ale dzisiaj po pierwsze primo byłem w cywilnych spodniach, po drugie primo nie miałem przedniego błotnika, bo właśnie po niego się wybrałem. Fok!
Jak dotarłem do serwisu na Tarchominie to byłem mokry jak wydra i do tego z zafajdanym od błota ryłem. Na szczęście wewnątrz spoko atmosfera i gorący piec gazowy. Panowie biorą się za mój rower, a ja wygrzewam spodnie przy palniku. Fajnie odparowują :)
Po godzince rower jest gotowy, spodnie w miarę suche i mogę wracać zuruck nach Hause. Planowałem pojechać przez Jabłonną, Nowy Dwór i Kampinos, ale znowu po pierwsze primo pogoda mnie trochę zniechęciła do walki w lesie, po drugie primo zdycha mi lampka, a nie wziąłem dodatkowego akumulatora.
Wspinam się więc na niezwykle przyjazny dla rowerzystów most Grota i wracam do Europy :)
Ale żeby nie było za prosto na wysokości lasku Lindego łapię gumę. Pięknie, k.., pięknie, nie mam zapasowej dętki i skończyły mi się porządne łatki. Zostały tylko te syfne z folijką. Łatam dętkę tym badziewiem tylko po to żeby kawałek dalej stwierdzić, że nadal schodzi powietrze, na szczęście bardzo powoli. Nabijam na stacji 5 barów i doginam do domu. Dojeżdżam już prawie na flaku i potwornie wypruty. Czuję, że dzisiaj jak nic będzie spanie na podstawkę pod laptop ;)
Kategoria Użytkowo
Dane wyjazdu:
31.51 km
0.00 km teren
01:23 h
22.78 km/h:
Maks. pr.:39.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona Cinder Cone
Z pracy
Poniedziałek, 13 września 2010 · dodano: 13.09.2010 | Komentarze 0
Jak się pojechało to potem trzeba wrócić. Z pracy do brata, z bratem na pizzę, a potem do domku. Ponieważ nie odczuwałem potrzeby ścigania się z samochodami odbiłem na Blizne i pojechałem sobie Traktem Królewskim. W Borzęcinie zacząłem już troszkę zamulać, ale wtedy spotkałem siwego, długowłosego kolarza na oldskulowej szosówce i jak pies pognałem za nim :) Wskoczyłem mu na koło i już nie schodziliśmy poniżej 35km/h dając sobie zmiany. Na rozjeździe wymieniliśmy grzeczności i za chwilkę już byłem w domu.
A w ogóle to jest piękna, wrześniowa pogoda. Ciepło, ale czuć już jesień w powietrzu. Przydałaby się tylko mżawka :)
A w ogóle to jest piękna, wrześniowa pogoda. Ciepło, ale czuć już jesień w powietrzu. Przydałaby się tylko mżawka :)
Kategoria Użytkowo
Dane wyjazdu:
41.24 km
8.00 km teren
01:38 h
25.25 km/h:
Maks. pr.:38.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona Cinder Cone
Praca
Poniedziałek, 13 września 2010 · dodano: 13.09.2010 | Komentarze 4
Nareszcie koniec weekendu i mogę trochę odpocząć w pracy :)
Ale najpierw trzeba do niej dotrzeć. Wyruszyłem tuż przed świtem z Pruszkowa, zajechałem do domku przepakować sakwę i przez Mariew i Truskaw poleciałem do fabryki. Szuter w Kampinosie cały czas zalany, reszta bez niespodzianek.
Ale najpierw trzeba do niej dotrzeć. Wyruszyłem tuż przed świtem z Pruszkowa, zajechałem do domku przepakować sakwę i przez Mariew i Truskaw poleciałem do fabryki. Szuter w Kampinosie cały czas zalany, reszta bez niespodzianek.
Kategoria Użytkowo
Dane wyjazdu:
40.00 km
0.00 km teren
01:52 h
21.43 km/h:
Maks. pr.:42.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona Cinder Cone
Hej czy nie wiecie...
Niedziela, 12 września 2010 · dodano: 13.09.2010 | Komentarze 3
nie macie władzy na świecie :D
Z okazji moich urodzin tradycyjnie w Pruszkowie koncert Kultu. Nie mogło mnie tam zabraknąć, więc spakowałem sakwę i pognałem do Pawła. Dla niepoznaki, żeby nie było że takie chlory jesteśmy i tylko byśmy chlali, pokręciliśmy się z Pawłem trochę po lasach za Komorowem. Zajechaliśmy też do Przystani na jedno, duże, złociste, zimnniutkie, pyszniutkie piweczko :)
Potem rowerki poszły spać, a my daliśmy z siebie wszystko. Koncert jak zwykle de best! Atmosfera była tak dobra, że pod koniec Paweł postanowić przybić piątkę z Kazikiem. We trzech chłopa zrobiliśmy mu stopkę i poszybował pięknie nad barierką.
No dobra, z tym szybowaniem trochę przesadziłem. :) Gruchnął na glebę jak worek ziemniaków, ale trzeba przyznać, że szybko się pozbierał i ruszył zygzagując w stronę sceny. Dopiero trzech rosłych ochroniarzy powstrzymało jego natarcie :D Kiedy oni wyprowadzali stawiającego bierny opór Pawła dostrzegłem szansę dla siebie. No bo skoro są tak zajęci... wykonałem analogiczny lot nad barierką i ruszyłem prosto w stronę sceny. Niestety, za kolumną, sprytnie ukryty stał Duke Nukem i objął mnie czule :) Trudno, może innym razem się uda. Może nawet jeszcze w październiku :)
Z okazji moich urodzin tradycyjnie w Pruszkowie koncert Kultu. Nie mogło mnie tam zabraknąć, więc spakowałem sakwę i pognałem do Pawła. Dla niepoznaki, żeby nie było że takie chlory jesteśmy i tylko byśmy chlali, pokręciliśmy się z Pawłem trochę po lasach za Komorowem. Zajechaliśmy też do Przystani na jedno, duże, złociste, zimnniutkie, pyszniutkie piweczko :)
Potem rowerki poszły spać, a my daliśmy z siebie wszystko. Koncert jak zwykle de best! Atmosfera była tak dobra, że pod koniec Paweł postanowić przybić piątkę z Kazikiem. We trzech chłopa zrobiliśmy mu stopkę i poszybował pięknie nad barierką.
No dobra, z tym szybowaniem trochę przesadziłem. :) Gruchnął na glebę jak worek ziemniaków, ale trzeba przyznać, że szybko się pozbierał i ruszył zygzagując w stronę sceny. Dopiero trzech rosłych ochroniarzy powstrzymało jego natarcie :D Kiedy oni wyprowadzali stawiającego bierny opór Pawła dostrzegłem szansę dla siebie. No bo skoro są tak zajęci... wykonałem analogiczny lot nad barierką i ruszyłem prosto w stronę sceny. Niestety, za kolumną, sprytnie ukryty stał Duke Nukem i objął mnie czule :) Trudno, może innym razem się uda. Może nawet jeszcze w październiku :)